Zerwałam się i usiadłam na łóżku tak gwałtownie, że aż się zachwiałam. Oddychałam ciężko, jakbym przed chwilą przebiegła kilometrowy maraton. Zdezorientowana spojrzałam na zegarek stojący na nocnej szafce. Uhm, przydałoby się trochę na niej posprzątać. 4:36. Spojrzałam za okno. Słońce już powoli wschodziło, jestem pewna, że dzisiejszy dzień będzie upalny. Rozmarzyłam się o plaży, wylegiwaniu i opalaniu godzinami, ale nie na długo. Chwilę później wróciłam myślami do tego co zdarzyło się niedawno. Zostałam wyrwana ze snu przez ten paskudny koszmar. Jak przez mgłę pamiętam twarze i kilka dość szybko rozgrywających się zdarzeń. Mój dom, rozzłoszczona Megan, Liam łapiący się za głowę, ja stojąca w rogu, schowana w bezpiecznym uścisku Harrego. Co się ze mną dzieje? Czyżby zaczęło mnie dręczyć sumienie? Nie, to niemożliwe. Ostatnio dużo się działo więc to na pewno stąd wziął się ten sen. Opadłam na poduszki i ponownie zanurzyłam się w ciepłej pościeli, pozwalając sennym powiekom na zamknięcie.
Kilka godzin później
- Może wybierzemy się na wspólne zakupy? Co ty na to Grace?- zaproponowała mama przerywając ciszę panującą przy śniadaniu.
I tak nie miałam żadnych planów, a trzeba uczcić pierwszy dzień wolności. Poza tym przyda mi się trochę nowych ubrań.
- Bardzo chętnie mamo.- uśmiechnęłam się przyjaźnie i wsadziłam do buzi sporą porcję sałatki.
- Bądź gotowa od razu po śniadaniu, bo później mam jeszcze parę spraw do załatwienia.- odeszła od stołu razem ze swoim pustym talerzem.
Chwilę później powtórzyłam jej poczynania, a następnie ruszyłam do pokoju by zdjąć piżamę i zrobić lekki makijaż.
Gdy stałam przed lustrem, dumnie patrząc w swoje odbicie moje myśli niespodziewanie zaprzątnął nieprzyjemny sen i wczesna pobudka dzisiejszego ranka. Starałam się wszystko to racjonalnie sobie wytłumaczyć. Pewnych rzeczy się nie uniknie, a sny to tylko wytwory ludzkiej wyobraźni. Właśnie tak!
-Grace pospiesz się! Ile jeszcze mam czekać?!- podskoczyłam kiedy z zamyślenia wyrwał mnie głos znudzonej czekaniem mamy.
-Już idę!- odpowiedziałam.
Chwyciłam torbę leżącą na biurku, wrzuciłam do niej telefon i zbiegłam na dół.
-No nareszcie.- skomentowała kobieta średniego wieku.
-Pa tato!- rzuciłam na odchodne czytającemu gazetę ojcu.
Jesteśmy kochającą się rodziną. Nie mam rodzeństwa, więc od zawsze byłam rozpieszczana. Może dlatego jestem taką egoistką? No cóż. Wszyscy wiedzą, że mam trudny charakter. Jednak nikt nigdy nie zaciekawił się dlaczego, a przecież to jasne że nic nie dzieje się bez powodu. Ale może to i lepiej. Tak, to zdecydowanie lepiej. Nikt nie powinien wtrącać się w moje życie.
Całą drogę spędziłyśmy rozmawiając o szkole i planach na przyszłość. Nie lubiłam tego tematu, bo tak naprawdę nie wiedziałam jeszcze co mam zamiar robić.
Zaparkowałyśmy w podziemnym parkingu naszej ulubionej galerii handlowej.
-To do roboty!- krzyknęłam podekscytowana.
-Tylko trzymajmy się blisko bo nie wzięłam telefonu.
Cieszyłam się że obie lubimy zakupowy szał, w przeciwnym razie chyba bym zwariowała. Ma świetny gust, więc co się dziwić że uwielbiam godzinami latać z nią po sklepach. A zwłaszcza gdy to ona proponuje. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy stałyśmy już przy wejściu.
-Chodźmy tam, mają najnowszą letnią kolekcję!- oznajmiła mi a ja natychmiast poszłam we wskazane miejsce.
O cholera.
-Mamo, tu jest strasznie drogo ale, ale popatrz jakie śliczne szorty.- jęknęłam.
-O to się nie martw,; tata pozwolił nam zaszaleć.- powiedziała i sama ruszyła w dział z eleganckimi sukienkami.
Uradowana przeglądałam każdy wieszak po kolei, zabierając ze sobą wszystko co wpadnie mi w oko.
Chwilę później razem z mamą stałam już przy przebieralni przeglądając jej zdobycze.
-Ta jest świetna.- podstawiłam jej pod nos zwiewną, brzoskwiniową sukienkę.
-Też tak uważam.- zachichotała i weszła do małego pomieszczenia żeby się przebrać.
Zrobiłam to samo co ona i nałożyłam na siebie czarne szorty i białą lekko prześwitującą koszulę z jakimiś ozdobnikami. Obróciłam się kilka razy wokół własnej osi i skinęłam głową do swojego odbicia na znak, że strój nadaje się do kupienia. Odrzuciłam rzeczy na bok i sięgnęłam po kolejne. Tym razem jasne jeansy i kremowy cieniutki sweter. Wszystko leżało idealnie.
Został mi jeszcze strój kąpielowy. Muszę mieć jakiś nowy, w końcu w następnym tygodniu jest moja impreza urodzinowa na plaży. Trzeba jakoś wyglądać.
Ledwo naciągnęłam majtki na tyłek. Wzięłam głęboki wdech, chyba muszę zadbać trochę o formę.
-Mamoo!- mruknęłam.
-Co jest?
-Podasz mi ten strój tylko o rozmiar większy?- poprosiłam i wychyliłam rękę zza za słony.- Jest w tylnej części sklepu, no wiesz tam przy kasie.- powiedziałam.
-Zaraz wracam.
Zrezygnowana oparłam się o ścianę. Chwilę później ręka mamy znalazła się przed moją twarzą.
-Dziękuję. Jak sukienka?- zapytałam, tym razem bez problemu nakładając strój.
-Chyba dobrze.- zaśmiała się.
Podskoczyłam dwa razy, zrobiłam obrót i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ujdzie.- podsumowałam i z powrotem przebrałam się w swoje ubrania.
I tak nie miałam żadnych planów, a trzeba uczcić pierwszy dzień wolności. Poza tym przyda mi się trochę nowych ubrań.
- Bardzo chętnie mamo.- uśmiechnęłam się przyjaźnie i wsadziłam do buzi sporą porcję sałatki.
- Bądź gotowa od razu po śniadaniu, bo później mam jeszcze parę spraw do załatwienia.- odeszła od stołu razem ze swoim pustym talerzem.
Chwilę później powtórzyłam jej poczynania, a następnie ruszyłam do pokoju by zdjąć piżamę i zrobić lekki makijaż.
Gdy stałam przed lustrem, dumnie patrząc w swoje odbicie moje myśli niespodziewanie zaprzątnął nieprzyjemny sen i wczesna pobudka dzisiejszego ranka. Starałam się wszystko to racjonalnie sobie wytłumaczyć. Pewnych rzeczy się nie uniknie, a sny to tylko wytwory ludzkiej wyobraźni. Właśnie tak!
-Grace pospiesz się! Ile jeszcze mam czekać?!- podskoczyłam kiedy z zamyślenia wyrwał mnie głos znudzonej czekaniem mamy.
-Już idę!- odpowiedziałam.
Chwyciłam torbę leżącą na biurku, wrzuciłam do niej telefon i zbiegłam na dół.
-No nareszcie.- skomentowała kobieta średniego wieku.
-Pa tato!- rzuciłam na odchodne czytającemu gazetę ojcu.
Jesteśmy kochającą się rodziną. Nie mam rodzeństwa, więc od zawsze byłam rozpieszczana. Może dlatego jestem taką egoistką? No cóż. Wszyscy wiedzą, że mam trudny charakter. Jednak nikt nigdy nie zaciekawił się dlaczego, a przecież to jasne że nic nie dzieje się bez powodu. Ale może to i lepiej. Tak, to zdecydowanie lepiej. Nikt nie powinien wtrącać się w moje życie.
Całą drogę spędziłyśmy rozmawiając o szkole i planach na przyszłość. Nie lubiłam tego tematu, bo tak naprawdę nie wiedziałam jeszcze co mam zamiar robić.
Zaparkowałyśmy w podziemnym parkingu naszej ulubionej galerii handlowej.
-To do roboty!- krzyknęłam podekscytowana.
-Tylko trzymajmy się blisko bo nie wzięłam telefonu.
Cieszyłam się że obie lubimy zakupowy szał, w przeciwnym razie chyba bym zwariowała. Ma świetny gust, więc co się dziwić że uwielbiam godzinami latać z nią po sklepach. A zwłaszcza gdy to ona proponuje. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy stałyśmy już przy wejściu.
-Chodźmy tam, mają najnowszą letnią kolekcję!- oznajmiła mi a ja natychmiast poszłam we wskazane miejsce.
O cholera.
-Mamo, tu jest strasznie drogo ale, ale popatrz jakie śliczne szorty.- jęknęłam.
-O to się nie martw,; tata pozwolił nam zaszaleć.- powiedziała i sama ruszyła w dział z eleganckimi sukienkami.
Uradowana przeglądałam każdy wieszak po kolei, zabierając ze sobą wszystko co wpadnie mi w oko.
Chwilę później razem z mamą stałam już przy przebieralni przeglądając jej zdobycze.
-Ta jest świetna.- podstawiłam jej pod nos zwiewną, brzoskwiniową sukienkę.
-Też tak uważam.- zachichotała i weszła do małego pomieszczenia żeby się przebrać.
Zrobiłam to samo co ona i nałożyłam na siebie czarne szorty i białą lekko prześwitującą koszulę z jakimiś ozdobnikami. Obróciłam się kilka razy wokół własnej osi i skinęłam głową do swojego odbicia na znak, że strój nadaje się do kupienia. Odrzuciłam rzeczy na bok i sięgnęłam po kolejne. Tym razem jasne jeansy i kremowy cieniutki sweter. Wszystko leżało idealnie.
Został mi jeszcze strój kąpielowy. Muszę mieć jakiś nowy, w końcu w następnym tygodniu jest moja impreza urodzinowa na plaży. Trzeba jakoś wyglądać.
Ledwo naciągnęłam majtki na tyłek. Wzięłam głęboki wdech, chyba muszę zadbać trochę o formę.
-Mamoo!- mruknęłam.
-Co jest?
-Podasz mi ten strój tylko o rozmiar większy?- poprosiłam i wychyliłam rękę zza za słony.- Jest w tylnej części sklepu, no wiesz tam przy kasie.- powiedziałam.
-Zaraz wracam.
Zrezygnowana oparłam się o ścianę. Chwilę później ręka mamy znalazła się przed moją twarzą.
-Dziękuję. Jak sukienka?- zapytałam, tym razem bez problemu nakładając strój.
-Chyba dobrze.- zaśmiała się.
Podskoczyłam dwa razy, zrobiłam obrót i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ujdzie.- podsumowałam i z powrotem przebrałam się w swoje ubrania.
Przez następne dwie godziny latałyśmy od sklepu do sklepu kupując kolejne ubrania.
-Chcę jeszcze poszukać jakiegoś pierścionka, pomożesz mi?- zaproponowała mama gdy zbliżałyśmy się do wyjścia.
-Pewnie!- ucieszyłam się bo bardzo lubię sklepy z biżuterią nawet jeśli nic nie kupuję.
Rozejrzałam się po wnętrzu sklepu, był przestrzenny i pełen bardzo drogiej biżuterii. Zapach konwalii ukoił moje nozdrza. Nim się obejrzałam mama stała już przy gablocie z pierścionkami, rozmawiała z jakimś chłopakiem. Brunet, z lokami, wysoki. O cholera to Harry. Moja mama właśnie rozmawia z Harrym. Zaraz, zaraz. Co on tu robi? Kupuje mi prezent? Pff to niemożliwe, wspominałam mu kiedyś, jak pisaliśmy o swoich urodzinach ale przypuszczam, że zapomniał. Może ma dziewczynę i nic mi nie powiedział? Tak, to tłumaczy dlaczego nie był chętny na seks. Jak on mógł mnie tak okłamać? Chyba się na nim zawiodłam. Tak? To się nazywa zawód? Wtedy gdy ktoś cię urazi, a ciebie zaboli serce? A może to zazdrość? Kurczę, wszystkie te uczucia były dla mnie obce, zupełnie nowe. Stałam jak wryta jeszcze przez chwilę nim w końcu odważyłam się do nich podejść.
-Mamo? -przykleiłam na twarz uśmiech i pocałowałam kobietę w policzek.
-Grace, to jest Harry.- przedstawiła mi chłopaka nic nieświadoma, że bardzo dobrze się znamy.
- Witaj Harry.- uścisnęłam dłoń zakłopotanego bruneta.
- Cześć.
- Popatrz, ten miły młody mężczyzna doradził mi żebym wybrała ten.- uradowana pokazała swoją dłoń, na środkowym palcu miała złoty, przeplatany pierścionek z małym oczkiem.
Był naprawdę ładny. Harry ma dobry gust. Ma szczęście ta jego dziewczyna.
- Bardzo miły.- zaśmiałam się.- Mamo, my się znamy. Przedstawiam ci mojego kolegę z czatu, o którym kiedyś ci wspominałam. Pamiętasz?- dźgnęłam palcem klatkę Hazzy, który nie mógł wydusić z siebie słowa. Przyglądał nam się bardzo uważnie.
-Naprawdę? To ty jesteś chłopakiem, który zawrócił mojej córce w głowie?- poklepała go po plecach.
Czułam jak na moją twarz wpełza rumieniec. Co ona kombinuje? Przecież mówiłam jej jedynie o wspólnych rozmowach.
- Mamoo - jęknęłam oburzona.
- Tak, to ja - powiedział dumnie.
Nie mogłam dłużej znieść tej nudnej, kompromitującej rozmowy.
- Musimy porozmawiać.- oznajmiłam i wyszłam na zewnątrz ciągnąc chłopaka za sobą.
- Co za spotkanie. - zaśmiał się nagle już rozluźniony.
- Ohh, nie komentuj. Moja mama gada głupoty.- machnęłam ręką -Zobaczymy się dzisiaj?
- Jakieś propozycje?- uniósł brew.
- Może przyjdziesz do mnie na obiad? Pochwalę ci się dzisiejszymi zakupami - zaśmiałam się i wskazałam palcem torby stojące przy ladzie.
- Chętnie, myślę że twoja mama nie będzie mieć nic przeciwko. Polubiliśmy się.- wybuchnął śmiechem.
- Widzimy się później Harry.- niemalże warknęłam, udając obrażona.
Nawet nie wiem kiedy, kobieta znalazła się przy nas ledwo ciągnąc wszystkie torby.
- Pomogę wam.- zaproponował brunet.
- Może innym razem.- odpowiedziałam nie dając mamie dojść do słowa.
- Chyba przyszedłeś tu po coś, nie zawracaj sobie głowy.- odpowiedziała Anabel.
- Właśnie. Dokończ swoje zakupy.- rzuciłam na odchodne.
Wzięłam od kobiety trzy torby, a Harry ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia.
Złość minęła natychmiast, zrobiło mi się jakoś dziwnie gorąco.
- Uroczy chłopak- podsumowała mama, gdy siedziałyśmy już w samochodzie.
Po powrocie poszłam na taras i zaczęłam pracować trochę nad opalenizną, korzystając z upalnego dnia. Wciąż nie mogłam przestać myśleć o chłopaku, z burzą loków na głowie. Co on tam robił? Ukrywa coś przede mną? Niemożliwe, mnie się nie okłamuje.
Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się gdy zjawi się u mnie za kilka godzin. Mam zamiar spróbować kolejny raz, może tym razem mi ulegnie. Jeśli nie to chyba się poddaję.
-Chcę jeszcze poszukać jakiegoś pierścionka, pomożesz mi?- zaproponowała mama gdy zbliżałyśmy się do wyjścia.
-Pewnie!- ucieszyłam się bo bardzo lubię sklepy z biżuterią nawet jeśli nic nie kupuję.
Rozejrzałam się po wnętrzu sklepu, był przestrzenny i pełen bardzo drogiej biżuterii. Zapach konwalii ukoił moje nozdrza. Nim się obejrzałam mama stała już przy gablocie z pierścionkami, rozmawiała z jakimś chłopakiem. Brunet, z lokami, wysoki. O cholera to Harry. Moja mama właśnie rozmawia z Harrym. Zaraz, zaraz. Co on tu robi? Kupuje mi prezent? Pff to niemożliwe, wspominałam mu kiedyś, jak pisaliśmy o swoich urodzinach ale przypuszczam, że zapomniał. Może ma dziewczynę i nic mi nie powiedział? Tak, to tłumaczy dlaczego nie był chętny na seks. Jak on mógł mnie tak okłamać? Chyba się na nim zawiodłam. Tak? To się nazywa zawód? Wtedy gdy ktoś cię urazi, a ciebie zaboli serce? A może to zazdrość? Kurczę, wszystkie te uczucia były dla mnie obce, zupełnie nowe. Stałam jak wryta jeszcze przez chwilę nim w końcu odważyłam się do nich podejść.
-Mamo? -przykleiłam na twarz uśmiech i pocałowałam kobietę w policzek.
-Grace, to jest Harry.- przedstawiła mi chłopaka nic nieświadoma, że bardzo dobrze się znamy.
- Witaj Harry.- uścisnęłam dłoń zakłopotanego bruneta.
- Cześć.
- Popatrz, ten miły młody mężczyzna doradził mi żebym wybrała ten.- uradowana pokazała swoją dłoń, na środkowym palcu miała złoty, przeplatany pierścionek z małym oczkiem.
Był naprawdę ładny. Harry ma dobry gust. Ma szczęście ta jego dziewczyna.
- Bardzo miły.- zaśmiałam się.- Mamo, my się znamy. Przedstawiam ci mojego kolegę z czatu, o którym kiedyś ci wspominałam. Pamiętasz?- dźgnęłam palcem klatkę Hazzy, który nie mógł wydusić z siebie słowa. Przyglądał nam się bardzo uważnie.
-Naprawdę? To ty jesteś chłopakiem, który zawrócił mojej córce w głowie?- poklepała go po plecach.
Czułam jak na moją twarz wpełza rumieniec. Co ona kombinuje? Przecież mówiłam jej jedynie o wspólnych rozmowach.
- Mamoo - jęknęłam oburzona.
- Tak, to ja - powiedział dumnie.
Nie mogłam dłużej znieść tej nudnej, kompromitującej rozmowy.
- Musimy porozmawiać.- oznajmiłam i wyszłam na zewnątrz ciągnąc chłopaka za sobą.
- Co za spotkanie. - zaśmiał się nagle już rozluźniony.
- Ohh, nie komentuj. Moja mama gada głupoty.- machnęłam ręką -Zobaczymy się dzisiaj?
- Jakieś propozycje?- uniósł brew.
- Może przyjdziesz do mnie na obiad? Pochwalę ci się dzisiejszymi zakupami - zaśmiałam się i wskazałam palcem torby stojące przy ladzie.
- Chętnie, myślę że twoja mama nie będzie mieć nic przeciwko. Polubiliśmy się.- wybuchnął śmiechem.
- Widzimy się później Harry.- niemalże warknęłam, udając obrażona.
Nawet nie wiem kiedy, kobieta znalazła się przy nas ledwo ciągnąc wszystkie torby.
- Pomogę wam.- zaproponował brunet.
- Może innym razem.- odpowiedziałam nie dając mamie dojść do słowa.
- Chyba przyszedłeś tu po coś, nie zawracaj sobie głowy.- odpowiedziała Anabel.
- Właśnie. Dokończ swoje zakupy.- rzuciłam na odchodne.
Wzięłam od kobiety trzy torby, a Harry ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia.
Złość minęła natychmiast, zrobiło mi się jakoś dziwnie gorąco.
- Uroczy chłopak- podsumowała mama, gdy siedziałyśmy już w samochodzie.
Po powrocie poszłam na taras i zaczęłam pracować trochę nad opalenizną, korzystając z upalnego dnia. Wciąż nie mogłam przestać myśleć o chłopaku, z burzą loków na głowie. Co on tam robił? Ukrywa coś przede mną? Niemożliwe, mnie się nie okłamuje.
Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się gdy zjawi się u mnie za kilka godzin. Mam zamiar spróbować kolejny raz, może tym razem mi ulegnie. Jeśli nie to chyba się poddaję.
Harry
Te dwie kobiety w niczym nie przypominają siebie, musi więc być podobna od ojca. Ciekawe co pomyślała sobie po tym spotkaniu. Może jest zła? Oby nie. Za 40 minut mamy spotkać się u niej w domu. Poważnie zacząłem rozważać czy postąpiłem słusznie godząc się na to. Mam nadzieję że to nie jest żaden podstęp. Bardzo lubię tą delikatną Grace, która ukazała mi się wczoraj na plaży. Czuję się przy niej wspaniale. Nie potrafię jednak zrozumieć dlaczego za wszelką cenę chce pokazywać się wszystkim z tej gorszej strony. Muszę ją rozgryźć. Cieszę się jednak, że udało mi się doświadczyć tej lepszej, choć tylko raz.
Odłożyłem prezent na szafkę i wyjąłem z kieszeni telefon, by sprawdzić która godzina. Zbliża się 16. Czas się zbierać. Podszedłem do garderoby wypełnionej po brzegi wszelkiego rodzaju koszulami, jeansami, swetrami, a nawet garniturami. Zdjąłem z siebie ubrania, po czym wziąłem z jednej z półek białą koszulkę z serkiem oraz moje ulubione czarne spodnie i nałożyłem na je siebie. W bałaganie na stoliku odnalazłem okulary przeciwsłoneczne i włożyłem je na nos. Stanąłem przed lustrem i lekko zmierzwiłem rękami włosy. Ostatnie co mi zostało do zrobienia to się popryskać. Poszedłem więc do łazienki i wlałem na siebie dość pokaźną ilość jednej z najlepszych perfum Calvina Kleina. Gotowe. Chwyciłem kluczyki od samochodu i zbiegłem na dół. Po drodze kupię jeszcze jakieś wino i w końcu zobaczę się z Grace.
Grace
- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł Anabel - wtrącił poirytowany tata.
- Tato, nie jestem już małą dziewczynką. Dam sobie radę. Do zobaczenia! - niemalże siłą wypchnęłam ich na podwórko i z ulgą westchnęłam.
- Wrócimy późno, nie czekaj! - rzuciła mama nim zatrzasnęłam za nimi drzwi.
Poszłam prosto do salonu gdzie stół był już idealnie przygotowany. Zostało już tylko przynieść lazanię z kuchni. O cholera, nie mamy nic do picia. Ale ze mnie gapa. Podeszłam do barku rodziców, zdążyłam jedynie przekręcić klucz ponieważ przeszkodził mi dzwonek rozlegający się w całym domu.
- Witaj Harry- uśmiechnęłam się.
- Cześć Grace- tym razem zaskoczył mnie pocałunkiem już nie w policzek, a w usta. Choć było to ledwie wyczuwalne muśnięcie bardzo mnie ucieszyło. Może pójdzie mi o wiele łatwiej niż myślałam?
- Przyda się?- zapytał wyciągając w moim kierunku butelkę z winem.
- Pewnie, że tak!- krzyknęłam i wciągnęłam go za rękę do wnętrza mieszkania.
Uratował sytuację chociaż pewnie nawet nie ma o tym pojęcia, to już ma wielkiego plusa.
- Rozgość się - wskazałam mu skinieniem głowy w stronę salonu.
Sama natomiast poszłam do kuchni, by wyjąć przygotowaną przez mamę lazanię z piekarnika. Powoli, krok po kroku doniosłam jedzenie po czym odetchnęłam z ulgą.
- Mam nadzieję, że lubisz- usiadłam na jednym z krzeseł zajmując miejsce na przeciwko niego.
- Bardzo- powiedział napełniając nasze lampki winem.
- Komu kupowałeś prezent?- wypaliłam nagle.
- Nie kupowałem prezentu, poszedłem po prostu trochę się rozejrzeć- zajął się nakładaniem sobie porcji na talerz więc nie mogłam stwierdzić, czy mówi prawdę ponieważ nie widziałam jego oczu, a one mówią wszystko.
-Ah tak, rozumiem.
Przez chwilę jedliśmy w ciszy, ale Harry szybko ją zakończył.
- Chciałabyś jeszcze kiedyś iść ze mną na plaże, tak jak ostatnio, w tamte miejsce? - spytał, przełykając kęs.
- Jeszcze pytasz? Pewnie. - uśmiechnęłam się.
Okej, chyba nic się nie zmieniłam. Dalej myślę o nim tylko pod kątem erotycznym. Czyli, że wszystko we mnie w porządku. Mam taką wielką ochotę zedrzeć z niego tę bluzkę. Może dzisiaj mi się uda. Przyniósł wino, jest taki miły. Chcę jak najszybciej skończyć jedzenie tej lazanii. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Co? Rodzice mieli być później. Harry przerwał jedzenie i wpatrywał się we mnie, jakbyśmy byli złapani na gorącym uczynku. O nie, nie. Idzie mi za dobrze i nikt nie ma prawa zniszczyć mi dzisiejszego wieczoru. Wytarłam usta i ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je, a ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Carrie.
- Hej! - uśmiechnęła się wchodząc do środka.
- Hej... - ściszyłam głos ze zdenerwowania.
Dziewczyna szybkim krokiem wchodziła do salonu, ale zwolniła gdy spostrzegła, że nie jestem sama. Zesztywniała i wpatrywała się przez dłuższą chwilę w Harry'ego, ale szybko odwróciła wzrok.
- Carrie? Umawiałyśmy się dzisiaj? - zapytałam poirytowana.
Nie odezwała się, w ogóle nie reagowała.
- Carrie, mówię coś do ciebie.
- Co? - ocknęła się. - Przepraszam, nie powinnam przychodzić bez zapowiedzi - zarumieniła się. - Wpadnę innym razem! - uśmiechnęła się nieznacznie.
Złapałam jej rękę, bo już kierowała się do drzwi w korytarzu.
- Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? - szepnęłam.
- Jak najlepszym - ściszyła głos i wyszła z domu.
Aha. To było dziwne. Mało. To było bardzo dziwne... Coś mi tu nie gra.
- Harry? - spojrzałam na niego, gdy wracałam do salonu.
On siedział już wygodnie na kanapie. Ah, ta pozycja bardzo mi sprzyjała. Siedział taki rozluźniony i... gotowy na wszystko. Każdy mój ruch. Wróciłam po lampkę wina.
- Znasz ją? - spytałam zaciekawiona, unosząc brew.
- Kogo?
- Nie rób ze mnie idiotki, dobrze? - mimo tego, że spotykaliśmy się krótko to robiłam się zazdrosna. Zależało mi na tym, żeby zaciągnąć go wreszcie do łóżka.
- Tą dziewczynę? - wow, co za odkrycie. Geniusz. - Nie.
- To dlaczego tak dziwnie się zachowywała? - odstawiłam wino i usiadłam obok niego.
Lustrował mnie wzrokiem i nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią.
- Grace, przestań. Poważnie, nie wiem, nie przypominam jej sobie. Może mnie z kimś pomyliła, albo kiedyś się widzieliśmy. - patrzył mi w oczy, przez co mogłam uznać, że nie kłamie. Grzeczny chłopiec.
- Okej, okej. Przepraszam. - uśmiechnęłam się pocieszająco.
Spojrzałam na jego usta. Takie pełne. Czuję, że zrobimy to dzisiaj.
Niespodziewanie to on przejął inicjatywę. Założył mi kosmyk włosów za ucho i uśmiechnął się lekko, ukazując jeden dołeczek.
- Jesteś śliczna, Grace. Od początku chciałem ci to powiedzieć - oblizał wargi.
To miłe, ale przejdź już do rzeczy. Nie odzywałam się i czekałam na kolejny ruch z jego strony. Harry przyciągnął mnie w talii do siebie. Jego ręce są takie duże, a jego dotyk wywołuje na moim ciele dreszcze. Musnął delikatnie moje usta, zjeżdżając do kości policzkowej. Nie czekałam dłużej i wsunęłam język pomiędzy jego wargi. O dziwo on odwzajemnił pocałunek. Poczułam motyle w brzuchu jak jakaś nastolatka. Zabawne. Głaskałam jego policzek, ale oczekiwałam czegoś brutalnego. Chłopak pogłaskał moje ramię i jak dla mnie był za delikatny. To ja muszę się dzisiaj nim zająć. Błądziłam dłonią po jego torsie, czując na opuszkach palców napinające się mięśnie. On jednak oderwał się od moich ust i zabrał moją rękę.
- Co jest? - rzuciłam lekko poirytowana, ale nie dawałam tego po sobie poznać.
- Grace. Mi nie o to chodzi.
Zrobiłam pytający wyraz twarzy i czekałam, aż kontynuuje.
- Nie spotykam się z tobą, żeby cie przelecieć.
Jaki bezpośredni. Zszokował mnie tym.
- Ale... Ja też nie - skłamałam. - Po prostu bardzo mi się podobasz - oblizałam wargi.
- Ty mi też. Chcę cię lepiej poznać, nie zrozum mnie źle... - przerwałam mu.
To o taką grę chodzi... O poznawanie siebie. Dobrze, wytrzymam te parę dni, a już niedługo wcale nie będzie protestował. Obiecuję to sobie.
- Dobrze, Harry. Masz rację. - odsunęłam się lekko. - Smakowało ci? - szybko zmieniłam temat.
- Oczywiście. Ale nie uwierzę, że ty to robiłaś. - uśmiechnął się.
- Jak możesz we mnie nie wierzyć? - udawałam obrażoną i rzuciłam w niego poduszką.
Dobra mina do złej gry. Jakoś muszę sobie radzić w osiągnięciu celu.
- Przyznaj. Twoja mama robiła tą lazanie.
- Dobrze, już dobrze. Masz mnie - zaśmiałam się.
- Grace, dzisiaj w tej galerii... - zawahał się.
- Tak? - tylko mi nie mów, że masz dziewczynę, błagam.
- Jak spotkałem twoją mamę, a potem ty przyszłaś, to widziałem jakąś różnicę.
- Co? O czym ty mówisz? - niczego nie rozumiałam.
- Nie jesteście do siebie wcale podobne - uśmiechnął się lekko. - W takim razie jesteś bardzo podobna do ojca, zgadłem?
Zamurowało mnie. Nie będę z nim o tym rozmawiać! Chyba mu odbiło. Nikt się o tym nie dowie.
- Nie. Harry, po co zacząłeś ten temat? - starałam się opanować emocje.
- Ale ja nie... - przerwałam mu.
- Wiesz, miło było. Powinieneś już wyjść - wstałam z sofy i poszłam w stronę drzwi.
Chłopak szybko do mnie dołączył.
- Powiedziałem coś nie tak? - spytał zmartwiony.
Fuknęłam pod nosem w odpowiedzi na jego pytanie, żeby nie powiedzieć mu czegoś bardzo niemiłego.
- Grace... - zbliżył się do mnie.
- Możesz z łaski swojej stąd wyjść? - otworzyłam drzwi.
Harry spojrzał na mnie lekko zdezorientowany, zacisnął szczękę i wyszedł.
Ostatni raz spojrzałam w stronę drzwi i wróciłam do salonu. Wzięłam łyk wina i usiadłam na dywanie. Co to miało być? On nie jest nikim ważnym, żeby mógł pytać o takie rzeczy. "Nie jesteście do siebie wcale podobne". Co go to interesuje? " Jesteś bardzo podobna do ojca, zgadłem?" Czułam do niego wielką nienawiść. Koniec gry w kotka i myszkę. Nie chcę już starać się o to, żeby szybko wlecieć mu do łóżka. Staram się być inna i zapomnieć, ale Harry musiał mi o tym przypominać. Wstałam z podłogi, odstawiłam lampkę na stół i skierowałam się do pokoju. Położyłam się w miękkiej pościeli i schowałam głowę w poduszkach. Łzy samoistnie spływały po moich policzkach. Wcale nie jestem taka silna jak inni myślą. Muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Usiadłam po turecku na łóżku i przypomniałam sobie o czarnym notesie na dnie szuflad. Mogłam nazwać go pamiętnikiem. Wzięłam go z szafki i wróciłam na łóżko. Przeczesywałam kartki, szybko przeglądając każdą z nich. Wiele miało powyginane rogi, niektórych kartek nie było wcale, a zostały tylko ślady wyrwania. Jedna z nich była lekko wilgotna od płaczu. Jednak gdy w nim pisałam czułam ulgę. Postanowiłam zrobić to jeszcze raz.
"Przepraszam.
Przepraszam, że nie jestem tym, kim chcielibyście żebym była. Przepraszam, że udaję kogoś innego. Bardzo was kocham i mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy. Chciałabym, żeby to się zmieniło. "
Zamknęłam notes i odetchnęłam głęboko. Muszę wziąć się w garść. Nikt nie może zobaczyć mnie w takim stanie. Zmyłam rozmazany makijaż w łazience i poprawiłam lekko wygniecioną bluzkę. Uśmiechnęłam się lekko do siebie w lustrze i pomyślałam, że teraz mój honor nie gra roli. Wyrzuciłam Harry'ego z domu, ale coś podpowiadało mi, że zrobiłam źle. Przecież on nic nie wiedział... jednak zabolało mnie to i to bardzo. Nie chcę mu się z tego tłumaczyć, ale gryzie mnie sumienie. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać nasze starsze rozmowy na MSN.
Sam nie wiem, co takiego powiedziałem. Z pewnością nic złego. Miałem rację, bo wcale nie była podobna do matki, ale czy to powód, żeby wyrzucać mnie z domu? Chciałem miło spędzić z nią wieczór sam na sam, bo później planuje imprezę z wieloma osobami. Szkoda, że ten wieczór się tak skończył. Zszedłem na dół w poszukiwaniu telefonu. W domu panowała jedna wielka cisza i zdążyłem się już do niej przyzwyczaić. Jednak tą ciszę zakończyło pukanie do drzwi. Myślałem, że mama zapomniała o kluczach i wróciła do domu z pracy. Otworzyłem drzwi.
- Grace?
I jest rozdział 2! Zapewne niektóre wątki nie są wam jeszcze do końca zrozumiałe, jednak to zmieni się już niedługo. Wszystko się wyjaśni i stanie się jasne. Co myślicie o zachowaniu Grace? Zmieni się dzięki Harremu czy jednak nie? Dziękujemy wam za komentarze, które zostawiacie choć jest ich niewiele sprawiają nam dużo radości. Wierzymy, że z czasem pojawi się ich coraz więcej :)
Ostatni raz spojrzałam w stronę drzwi i wróciłam do salonu. Wzięłam łyk wina i usiadłam na dywanie. Co to miało być? On nie jest nikim ważnym, żeby mógł pytać o takie rzeczy. "Nie jesteście do siebie wcale podobne". Co go to interesuje? " Jesteś bardzo podobna do ojca, zgadłem?" Czułam do niego wielką nienawiść. Koniec gry w kotka i myszkę. Nie chcę już starać się o to, żeby szybko wlecieć mu do łóżka. Staram się być inna i zapomnieć, ale Harry musiał mi o tym przypominać. Wstałam z podłogi, odstawiłam lampkę na stół i skierowałam się do pokoju. Położyłam się w miękkiej pościeli i schowałam głowę w poduszkach. Łzy samoistnie spływały po moich policzkach. Wcale nie jestem taka silna jak inni myślą. Muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Usiadłam po turecku na łóżku i przypomniałam sobie o czarnym notesie na dnie szuflad. Mogłam nazwać go pamiętnikiem. Wzięłam go z szafki i wróciłam na łóżko. Przeczesywałam kartki, szybko przeglądając każdą z nich. Wiele miało powyginane rogi, niektórych kartek nie było wcale, a zostały tylko ślady wyrwania. Jedna z nich była lekko wilgotna od płaczu. Jednak gdy w nim pisałam czułam ulgę. Postanowiłam zrobić to jeszcze raz.
"Przepraszam.
Przepraszam, że nie jestem tym, kim chcielibyście żebym była. Przepraszam, że udaję kogoś innego. Bardzo was kocham i mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy. Chciałabym, żeby to się zmieniło. "
Zamknęłam notes i odetchnęłam głęboko. Muszę wziąć się w garść. Nikt nie może zobaczyć mnie w takim stanie. Zmyłam rozmazany makijaż w łazience i poprawiłam lekko wygniecioną bluzkę. Uśmiechnęłam się lekko do siebie w lustrze i pomyślałam, że teraz mój honor nie gra roli. Wyrzuciłam Harry'ego z domu, ale coś podpowiadało mi, że zrobiłam źle. Przecież on nic nie wiedział... jednak zabolało mnie to i to bardzo. Nie chcę mu się z tego tłumaczyć, ale gryzie mnie sumienie. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać nasze starsze rozmowy na MSN.
Harry
Sam nie wiem, co takiego powiedziałem. Z pewnością nic złego. Miałem rację, bo wcale nie była podobna do matki, ale czy to powód, żeby wyrzucać mnie z domu? Chciałem miło spędzić z nią wieczór sam na sam, bo później planuje imprezę z wieloma osobami. Szkoda, że ten wieczór się tak skończył. Zszedłem na dół w poszukiwaniu telefonu. W domu panowała jedna wielka cisza i zdążyłem się już do niej przyzwyczaić. Jednak tą ciszę zakończyło pukanie do drzwi. Myślałem, że mama zapomniała o kluczach i wróciła do domu z pracy. Otworzyłem drzwi.
- Grace?
I jest rozdział 2! Zapewne niektóre wątki nie są wam jeszcze do końca zrozumiałe, jednak to zmieni się już niedługo. Wszystko się wyjaśni i stanie się jasne. Co myślicie o zachowaniu Grace? Zmieni się dzięki Harremu czy jednak nie? Dziękujemy wam za komentarze, które zostawiacie choć jest ich niewiele sprawiają nam dużo radości. Wierzymy, że z czasem pojawi się ich coraz więcej :)