sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 2

Zerwałam się i usiadłam na łóżku tak gwałtownie, że aż się zachwiałam. Oddychałam ciężko, jakbym przed chwilą przebiegła kilometrowy maraton. Zdezorientowana spojrzałam na zegarek stojący na nocnej szafce. Uhm, przydałoby się trochę na niej posprzątać. 4:36. Spojrzałam za okno. Słońce już powoli wschodziło, jestem pewna, że dzisiejszy dzień będzie upalny. Rozmarzyłam się o plaży, wylegiwaniu i opalaniu godzinami, ale nie na długo. Chwilę później wróciłam myślami do tego co zdarzyło się niedawno. Zostałam wyrwana ze snu przez ten paskudny koszmar. Jak przez mgłę pamiętam twarze i kilka dość szybko rozgrywających się zdarzeń. Mój dom, rozzłoszczona Megan, Liam łapiący się za głowę, ja stojąca w rogu, schowana w bezpiecznym uścisku Harrego. Co się ze mną dzieje? Czyżby zaczęło mnie dręczyć sumienie? Nie, to niemożliwe. Ostatnio dużo się działo więc to na pewno stąd wziął się ten sen. Opadłam na poduszki i ponownie zanurzyłam się w ciepłej pościeli, pozwalając sennym powiekom na zamknięcie.
Kilka godzin później
- Może wybierzemy się na wspólne zakupy? Co ty na to Grace?- zaproponowała mama przerywając ciszę panującą przy śniadaniu.
I tak nie miałam żadnych planów, a trzeba uczcić pierwszy dzień wolności. Poza tym przyda mi się trochę nowych ubrań.
- Bardzo chętnie mamo.- uśmiechnęłam się przyjaźnie i wsadziłam do buzi sporą porcję sałatki.
- Bądź gotowa od razu po śniadaniu, bo później mam jeszcze parę spraw do załatwienia.- odeszła od stołu razem ze swoim pustym talerzem.
Chwilę później powtórzyłam jej poczynania, a następnie ruszyłam do pokoju by zdjąć piżamę i zrobić lekki makijaż.
Gdy stałam przed lustrem, dumnie patrząc w swoje odbicie moje myśli niespodziewanie zaprzątnął nieprzyjemny sen i wczesna pobudka dzisiejszego ranka. Starałam się wszystko to racjonalnie sobie wytłumaczyć. Pewnych rzeczy się nie uniknie, a sny to tylko wytwory ludzkiej wyobraźni. Właśnie tak!
-Grace pospiesz się! Ile jeszcze mam czekać?!- podskoczyłam kiedy z zamyślenia wyrwał mnie głos znudzonej czekaniem mamy.
-Już idę!- odpowiedziałam.
Chwyciłam torbę leżącą na biurku, wrzuciłam do niej telefon i zbiegłam na dół.
-No nareszcie.- skomentowała kobieta średniego wieku.
-Pa tato!- rzuciłam na odchodne czytającemu gazetę ojcu.
Jesteśmy kochającą się rodziną. Nie mam rodzeństwa, więc od zawsze byłam rozpieszczana. Może dlatego jestem taką egoistką? No cóż. Wszyscy wiedzą, że mam trudny charakter. Jednak nikt nigdy nie zaciekawił się dlaczego, a przecież to jasne że nic nie dzieje się bez powodu. Ale może to i lepiej. Tak, to zdecydowanie lepiej. Nikt nie powinien wtrącać się w moje życie.
Całą drogę spędziłyśmy rozmawiając o szkole i planach na przyszłość. Nie lubiłam tego tematu, bo tak naprawdę nie wiedziałam jeszcze co mam zamiar robić.
Zaparkowałyśmy w podziemnym parkingu naszej ulubionej galerii handlowej.
-To do roboty!- krzyknęłam podekscytowana.
-Tylko trzymajmy się blisko bo nie wzięłam telefonu.
Cieszyłam się że obie lubimy zakupowy szał, w przeciwnym razie chyba bym zwariowała. Ma świetny gust, więc co się dziwić że uwielbiam godzinami latać z nią po sklepach. A zwłaszcza gdy to ona proponuje. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy stałyśmy już przy wejściu.
-Chodźmy tam, mają najnowszą letnią kolekcję!- oznajmiła mi a ja natychmiast poszłam we wskazane miejsce.
O cholera.
-Mamo, tu jest strasznie drogo ale, ale popatrz jakie śliczne szorty.- jęknęłam.
-O to się nie martw,; tata pozwolił nam zaszaleć.- powiedziała i sama ruszyła w dział z eleganckimi sukienkami.
Uradowana przeglądałam każdy wieszak po kolei, zabierając ze sobą wszystko co wpadnie mi w oko.
Chwilę później razem z mamą stałam już przy przebieralni przeglądając jej zdobycze.
-Ta jest świetna.- podstawiłam jej pod nos zwiewną, brzoskwiniową sukienkę.
-Też tak uważam.- zachichotała i weszła do małego pomieszczenia żeby się przebrać.
Zrobiłam to samo co ona i nałożyłam na siebie czarne szorty i białą lekko prześwitującą koszulę z jakimiś ozdobnikami. Obróciłam się kilka razy wokół własnej osi i skinęłam głową do swojego odbicia na znak, że strój nadaje się do kupienia. Odrzuciłam rzeczy na bok i sięgnęłam po kolejne. Tym razem jasne jeansy i kremowy cieniutki sweter. Wszystko leżało idealnie.
Został mi jeszcze strój kąpielowy. Muszę mieć jakiś nowy, w końcu w następnym tygodniu jest moja impreza urodzinowa na plaży. Trzeba jakoś wyglądać.
Ledwo naciągnęłam majtki na tyłek. Wzięłam głęboki wdech, chyba muszę zadbać trochę o formę.
-Mamoo!- mruknęłam.
-Co jest?
-Podasz mi ten strój tylko o rozmiar większy?- poprosiłam i wychyliłam rękę zza za słony.- Jest w tylnej części sklepu, no wiesz tam przy kasie.- powiedziałam.
-Zaraz wracam.
Zrezygnowana oparłam się o ścianę. Chwilę później ręka mamy znalazła się przed moją twarzą.
-Dziękuję. Jak sukienka?- zapytałam, tym razem bez problemu nakładając strój.
-Chyba dobrze.- zaśmiała się.
Podskoczyłam dwa razy, zrobiłam obrót i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ujdzie.- podsumowałam i z powrotem przebrałam się w swoje ubrania.
Przez następne dwie godziny latałyśmy od sklepu do sklepu kupując kolejne ubrania.
-Chcę jeszcze poszukać jakiegoś pierścionka, pomożesz mi?- zaproponowała mama gdy zbliżałyśmy się do wyjścia.
-Pewnie!- ucieszyłam się bo bardzo lubię sklepy z biżuterią nawet jeśli nic nie kupuję.
Rozejrzałam się po wnętrzu sklepu, był przestrzenny i pełen bardzo drogiej biżuterii. Zapach konwalii ukoił moje nozdrza. Nim się obejrzałam mama stała już przy gablocie z pierścionkami, rozmawiała z jakimś chłopakiem. Brunet, z lokami, wysoki. O cholera to Harry. Moja mama właśnie rozmawia z Harrym. Zaraz, zaraz. Co on tu robi? Kupuje mi prezent? Pff to niemożliwe, wspominałam mu kiedyś, jak pisaliśmy o swoich urodzinach ale przypuszczam, że zapomniał. Może ma dziewczynę i nic mi nie powiedział? Tak, to tłumaczy dlaczego nie był chętny na seks. Jak on mógł mnie tak okłamać? Chyba się na nim zawiodłam. Tak? To się nazywa zawód? Wtedy gdy ktoś cię urazi, a ciebie zaboli serce? A może to zazdrość? Kurczę, wszystkie te uczucia były dla mnie obce, zupełnie nowe. Stałam jak wryta jeszcze przez chwilę nim w końcu odważyłam się do nich podejść.
-Mamo? -przykleiłam na twarz uśmiech i pocałowałam kobietę w policzek.
-Grace, to jest Harry.- przedstawiła mi chłopaka nic nieświadoma, że bardzo dobrze się znamy.
- Witaj Harry.- uścisnęłam dłoń zakłopotanego bruneta.
- Cześć.
- Popatrz, ten miły młody mężczyzna doradził mi żebym wybrała ten.- uradowana pokazała swoją dłoń, na środkowym palcu miała złoty, przeplatany pierścionek z małym oczkiem.
Był naprawdę ładny. Harry ma dobry gust. Ma szczęście ta jego dziewczyna.
- Bardzo miły.- zaśmiałam się.- Mamo, my się znamy. Przedstawiam ci mojego kolegę z czatu, o którym kiedyś ci wspominałam. Pamiętasz?- dźgnęłam palcem klatkę Hazzy, który nie mógł wydusić z siebie słowa. Przyglądał nam się bardzo uważnie.
-Naprawdę? To ty jesteś chłopakiem, który zawrócił mojej córce w głowie?- poklepała go po plecach.
Czułam jak na moją twarz wpełza rumieniec. Co ona kombinuje? Przecież mówiłam jej jedynie o wspólnych rozmowach.
- Mamoo - jęknęłam oburzona.
- Tak, to ja - powiedział dumnie.
Nie mogłam dłużej znieść tej nudnej, kompromitującej rozmowy.
- Musimy porozmawiać.- oznajmiłam i wyszłam na zewnątrz ciągnąc chłopaka za sobą.
- Co za spotkanie. - zaśmiał się nagle już rozluźniony.
- Ohh, nie komentuj. Moja mama gada głupoty.- machnęłam ręką -Zobaczymy się dzisiaj?
- Jakieś propozycje?- uniósł brew.
- Może przyjdziesz do mnie na obiad? Pochwalę ci się dzisiejszymi zakupami - zaśmiałam się i wskazałam palcem torby stojące przy ladzie.
- Chętnie, myślę że twoja mama nie będzie mieć nic przeciwko. Polubiliśmy się.- wybuchnął śmiechem.
- Widzimy się później Harry.- niemalże warknęłam, udając obrażona.
Nawet nie wiem kiedy, kobieta znalazła się przy nas ledwo ciągnąc wszystkie torby.
- Pomogę wam.- zaproponował brunet.
- Może innym razem.- odpowiedziałam nie dając mamie dojść do słowa.
- Chyba przyszedłeś tu po coś, nie zawracaj sobie głowy.- odpowiedziała Anabel.
- Właśnie. Dokończ swoje zakupy.- rzuciłam na odchodne.
Wzięłam od kobiety trzy torby, a Harry ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia.
Złość minęła natychmiast, zrobiło mi się jakoś dziwnie gorąco.
- Uroczy chłopak- podsumowała mama, gdy siedziałyśmy już w samochodzie.
Po powrocie poszłam na taras i zaczęłam pracować trochę nad opalenizną, korzystając z upalnego dnia. Wciąż nie mogłam przestać myśleć o chłopaku, z burzą loków na głowie. Co on tam robił? Ukrywa coś przede mną? Niemożliwe, mnie się nie okłamuje.
Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się gdy zjawi się u mnie za kilka godzin. Mam zamiar spróbować kolejny raz, może tym razem mi ulegnie. Jeśli nie to chyba się poddaję.

Harry 

Rozłożyłem się wygodnie na łóżku w dłoniach obracając małe, granatowe pudełeczko. Uśmiechnąłem się pod nosem na wspomnienie zakłopotanej mamy Grace, której pomogłem w wyborze pierścionka.
Te dwie kobiety w niczym nie przypominają siebie, musi więc być podobna od ojca. Ciekawe co pomyślała sobie po tym spotkaniu. Może jest zła? Oby nie. Za 40 minut mamy spotkać się u niej w domu. Poważnie zacząłem rozważać czy postąpiłem słusznie godząc się na to. Mam nadzieję że to nie jest żaden podstęp.  Bardzo lubię tą delikatną Grace, która ukazała mi się wczoraj na plaży. Czuję się przy niej wspaniale. Nie potrafię jednak zrozumieć dlaczego za wszelką cenę chce pokazywać się wszystkim z tej gorszej strony. Muszę ją rozgryźć. Cieszę się jednak, że udało mi się doświadczyć tej lepszej, choć tylko raz.
Odłożyłem prezent na szafkę i wyjąłem z kieszeni telefon, by sprawdzić która godzina. Zbliża się 16. Czas się zbierać. Podszedłem do garderoby wypełnionej po brzegi wszelkiego rodzaju koszulami, jeansami, swetrami, a nawet garniturami. Zdjąłem z siebie ubrania, po czym wziąłem z jednej z półek białą koszulkę z serkiem oraz moje ulubione czarne spodnie i nałożyłem na je siebie. W bałaganie na stoliku odnalazłem okulary przeciwsłoneczne i włożyłem je na nos. Stanąłem przed lustrem i lekko zmierzwiłem rękami włosy. Ostatnie co mi zostało do zrobienia to się popryskać. Poszedłem więc do łazienki i wlałem na siebie dość pokaźną ilość jednej z najlepszych perfum Calvina Kleina. Gotowe. Chwyciłem kluczyki od samochodu i zbiegłem na dół. Po drodze kupię jeszcze jakieś wino i w końcu zobaczę się z Grace.

Grace 

- Bawcie się dobrze- powiedziała mama żegnając się ze mną.
- Nie uważam, żeby to był dobry pomysł Anabel - wtrącił poirytowany tata.
- Tato, nie jestem już małą dziewczynką. Dam sobie radę. Do zobaczenia! - niemalże siłą wypchnęłam ich na podwórko i z ulgą westchnęłam.
- Wrócimy późno, nie czekaj! - rzuciła mama nim zatrzasnęłam za nimi drzwi.
Poszłam prosto do salonu gdzie stół był już idealnie przygotowany. Zostało już tylko przynieść lazanię z kuchni. O cholera, nie mamy nic do picia. Ale ze mnie gapa. Podeszłam do barku rodziców, zdążyłam jedynie przekręcić klucz ponieważ przeszkodził mi dzwonek rozlegający się w całym domu.
- Witaj Harry- uśmiechnęłam się.
- Cześć Grace- tym razem zaskoczył mnie pocałunkiem już nie w policzek, a w usta. Choć było to ledwie wyczuwalne muśnięcie bardzo mnie ucieszyło. Może pójdzie mi o wiele łatwiej niż myślałam?
- Przyda się?- zapytał wyciągając w moim kierunku butelkę z winem.
- Pewnie, że tak!- krzyknęłam i wciągnęłam go za rękę do wnętrza mieszkania.
Uratował sytuację chociaż pewnie nawet nie ma o tym pojęcia, to już ma wielkiego plusa.
- Rozgość się - wskazałam mu skinieniem głowy w stronę salonu.
Sama natomiast poszłam do kuchni, by wyjąć przygotowaną przez mamę lazanię z piekarnika. Powoli, krok po kroku doniosłam jedzenie po czym odetchnęłam z ulgą.
- Mam nadzieję, że lubisz- usiadłam na jednym z krzeseł zajmując miejsce na przeciwko niego.
- Bardzo- powiedział napełniając nasze lampki winem.
- Komu kupowałeś prezent?- wypaliłam nagle.
- Nie kupowałem prezentu, poszedłem po prostu trochę się rozejrzeć- zajął się nakładaniem sobie porcji na talerz więc nie mogłam stwierdzić, czy mówi prawdę ponieważ nie widziałam jego oczu, a one mówią wszystko.
-Ah tak, rozumiem.
Przez chwilę jedliśmy w ciszy, ale Harry szybko ją zakończył. 
- Chciałabyś jeszcze kiedyś iść ze mną na plaże, tak jak ostatnio, w tamte miejsce? - spytał, przełykając kęs.
- Jeszcze pytasz? Pewnie. - uśmiechnęłam się.
Okej, chyba nic się nie zmieniłam. Dalej myślę o nim tylko pod kątem erotycznym. Czyli, że wszystko we mnie w porządku. Mam taką wielką ochotę zedrzeć z niego tę bluzkę. Może dzisiaj mi się uda. Przyniósł wino, jest taki miły. Chcę jak najszybciej skończyć jedzenie tej lazanii. Z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Co? Rodzice mieli być później. Harry przerwał jedzenie i wpatrywał się we mnie, jakbyśmy byli złapani na gorącym uczynku. O nie, nie. Idzie mi za dobrze i nikt nie ma prawa zniszczyć mi dzisiejszego wieczoru. Wytarłam usta i ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je, a ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Carrie. 
- Hej! - uśmiechnęła się wchodząc do środka. 
- Hej... - ściszyłam głos ze zdenerwowania.
Dziewczyna szybkim krokiem wchodziła do salonu, ale zwolniła gdy spostrzegła, że nie jestem sama. Zesztywniała i wpatrywała się przez dłuższą chwilę w Harry'ego, ale szybko odwróciła wzrok. 
- Carrie? Umawiałyśmy się dzisiaj? - zapytałam poirytowana. 
Nie odezwała się, w ogóle nie reagowała. 
- Carrie, mówię coś do ciebie. 
- Co? - ocknęła się. - Przepraszam, nie powinnam przychodzić bez zapowiedzi - zarumieniła się. - Wpadnę innym razem! - uśmiechnęła się nieznacznie. 
Złapałam jej rękę, bo już kierowała się do drzwi w korytarzu.
- Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? - szepnęłam. 
- Jak najlepszym - ściszyła głos i wyszła z domu.
Aha. To było dziwne. Mało. To było bardzo dziwne... Coś mi tu nie gra. 
- Harry? - spojrzałam na niego, gdy wracałam do salonu. 
On siedział już wygodnie na kanapie. Ah, ta pozycja bardzo mi sprzyjała. Siedział taki rozluźniony i... gotowy na wszystko. Każdy mój ruch. Wróciłam po lampkę wina. 
- Znasz ją? - spytałam zaciekawiona, unosząc brew.
- Kogo? 
- Nie rób ze mnie idiotki, dobrze? - mimo tego, że spotykaliśmy się krótko to robiłam się zazdrosna. Zależało mi na tym, żeby zaciągnąć go wreszcie do łóżka. 
- Tą dziewczynę? - wow, co za odkrycie. Geniusz. - Nie. 
- To dlaczego tak dziwnie się zachowywała? - odstawiłam wino i usiadłam obok niego. 
Lustrował mnie wzrokiem i nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią. 
- Grace, przestań. Poważnie, nie wiem, nie przypominam jej sobie. Może mnie z kimś pomyliła, albo kiedyś się widzieliśmy. - patrzył mi w oczy, przez co mogłam uznać, że nie kłamie. Grzeczny chłopiec. 
- Okej, okej. Przepraszam. - uśmiechnęłam się pocieszająco. 
Spojrzałam na jego usta. Takie pełne. Czuję, że zrobimy to dzisiaj. 
Niespodziewanie to on przejął inicjatywę. Założył mi kosmyk włosów za ucho i uśmiechnął się lekko, ukazując jeden dołeczek. 
- Jesteś śliczna, Grace. Od początku chciałem ci to powiedzieć - oblizał wargi. 
To miłe, ale przejdź już do rzeczy. Nie odzywałam się i czekałam na kolejny ruch z jego strony. Harry przyciągnął mnie w talii do siebie. Jego ręce są takie duże, a jego dotyk wywołuje na moim ciele dreszcze. Musnął delikatnie moje usta, zjeżdżając do kości policzkowej. Nie czekałam dłużej i wsunęłam język pomiędzy jego wargi. O dziwo on odwzajemnił pocałunek. Poczułam motyle w brzuchu jak jakaś nastolatka. Zabawne. Głaskałam jego policzek, ale oczekiwałam czegoś brutalnego. Chłopak pogłaskał moje ramię i jak dla mnie był za delikatny. To ja muszę się dzisiaj nim zająć. Błądziłam dłonią po jego torsie, czując na opuszkach palców napinające się mięśnie. On jednak oderwał się od moich ust i zabrał moją rękę.
- Co jest? - rzuciłam lekko poirytowana, ale nie dawałam tego po sobie poznać. 
- Grace. Mi nie o to chodzi.
Zrobiłam pytający wyraz twarzy i czekałam, aż kontynuuje.
- Nie spotykam się z tobą, żeby cie przelecieć.
Jaki bezpośredni. Zszokował mnie tym. 
- Ale... Ja też nie - skłamałam. - Po prostu bardzo mi się podobasz - oblizałam wargi. 
- Ty mi też. Chcę cię lepiej poznać, nie zrozum mnie źle... - przerwałam mu. 
To o taką grę chodzi... O poznawanie siebie. Dobrze, wytrzymam te parę dni, a już niedługo wcale nie będzie protestował. Obiecuję to sobie. 
- Dobrze, Harry. Masz rację. - odsunęłam się lekko. - Smakowało ci? - szybko zmieniłam temat.
- Oczywiście. Ale nie uwierzę, że ty to robiłaś. - uśmiechnął się. 
- Jak możesz we mnie nie wierzyć? - udawałam obrażoną i rzuciłam w niego poduszką. 
Dobra mina do złej gry. Jakoś muszę sobie radzić w osiągnięciu celu. 
- Przyznaj. Twoja mama robiła tą lazanie. 
- Dobrze, już dobrze. Masz mnie - zaśmiałam się. 
- Grace, dzisiaj w tej galerii... - zawahał się.
- Tak? - tylko mi nie mów, że masz dziewczynę, błagam. 
- Jak spotkałem twoją mamę, a potem ty przyszłaś, to widziałem jakąś różnicę. 
- Co? O czym ty mówisz? - niczego nie rozumiałam. 
- Nie jesteście do siebie wcale podobne - uśmiechnął się lekko. - W takim razie jesteś bardzo podobna do ojca, zgadłem? 
Zamurowało mnie. Nie będę z nim o tym rozmawiać! Chyba mu odbiło. Nikt się o tym nie dowie. 
- Nie. Harry, po co zacząłeś ten temat? - starałam się opanować emocje. 
- Ale ja nie... - przerwałam mu.
- Wiesz, miło było. Powinieneś już wyjść - wstałam z sofy i poszłam w stronę drzwi. 
Chłopak szybko do mnie dołączył. 
- Powiedziałem coś nie tak? - spytał zmartwiony. 
Fuknęłam pod nosem w odpowiedzi na jego pytanie, żeby nie powiedzieć mu czegoś bardzo niemiłego. 
- Grace... - zbliżył się do mnie.
- Możesz z łaski swojej stąd wyjść? - otworzyłam drzwi.
Harry spojrzał na mnie lekko zdezorientowany, zacisnął szczękę i wyszedł.
Ostatni raz spojrzałam w stronę drzwi i wróciłam do salonu. Wzięłam łyk wina i usiadłam na dywanie. Co to miało być? On nie jest nikim ważnym, żeby mógł pytać o takie rzeczy. "Nie jesteście do siebie wcale podobne". Co go to interesuje? " Jesteś bardzo podobna do ojca, zgadłem?" Czułam do niego wielką nienawiść. Koniec gry w kotka i myszkę. Nie chcę już starać się o to, żeby szybko wlecieć mu do łóżka. Staram się być inna i zapomnieć, ale Harry musiał mi o tym przypominać. Wstałam z podłogi, odstawiłam lampkę na stół i skierowałam się do pokoju. Położyłam się w miękkiej pościeli i schowałam głowę w poduszkach. Łzy samoistnie spływały po moich policzkach. Wcale nie jestem taka silna jak inni myślą. Muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Usiadłam po turecku na łóżku i przypomniałam sobie o czarnym notesie na dnie szuflad. Mogłam nazwać go pamiętnikiem. Wzięłam go z szafki i wróciłam na łóżko. Przeczesywałam kartki, szybko przeglądając każdą z nich. Wiele miało powyginane rogi, niektórych kartek nie było wcale, a zostały tylko ślady wyrwania. Jedna z nich była lekko wilgotna od płaczu. Jednak gdy w nim pisałam czułam ulgę. Postanowiłam zrobić to jeszcze raz.

"Przepraszam.
Przepraszam, że nie jestem tym, kim chcielibyście żebym była. Przepraszam, że udaję kogoś innego. Bardzo was kocham i mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy. Chciałabym, żeby to się zmieniło. "

Zamknęłam notes i odetchnęłam głęboko. Muszę wziąć się w garść. Nikt nie może zobaczyć mnie w takim stanie. Zmyłam rozmazany makijaż w łazience i poprawiłam lekko wygniecioną bluzkę. Uśmiechnęłam się lekko do siebie w lustrze i pomyślałam, że teraz mój honor nie gra roli. Wyrzuciłam Harry'ego z domu, ale coś podpowiadało mi, że zrobiłam źle. Przecież on nic nie wiedział... jednak zabolało mnie to i to bardzo. Nie chcę mu się z tego tłumaczyć, ale gryzie mnie sumienie. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeglądać nasze starsze rozmowy na MSN.


Harry


Sam nie wiem, co takiego powiedziałem. Z pewnością nic złego. Miałem rację, bo wcale nie była podobna do matki, ale czy to powód, żeby wyrzucać mnie z domu? Chciałem miło spędzić z nią wieczór sam na sam, bo później planuje imprezę z wieloma osobami. Szkoda, że ten wieczór się tak skończył. Zszedłem na dół w poszukiwaniu telefonu. W domu panowała jedna wielka cisza i zdążyłem się już do niej przyzwyczaić. Jednak tą ciszę zakończyło pukanie do drzwi. Myślałem, że mama zapomniała o kluczach i wróciła do domu z pracy. Otworzyłem drzwi.
- Grace?



I jest rozdział 2! Zapewne niektóre wątki nie są wam jeszcze do końca zrozumiałe, jednak to zmieni się już niedługo. Wszystko się wyjaśni i stanie się jasne. Co myślicie o zachowaniu Grace? Zmieni się dzięki Harremu czy jednak nie? Dziękujemy wam za komentarze, które zostawiacie choć jest ich niewiele sprawiają nam dużo radości. Wierzymy, że z czasem pojawi się ich coraz więcej :)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 1

Stałam tam dłuższą chwilę sparaliżowana. To miała być tylko zabawa, tak jak zawsze. Ale z nim nie chcę się bawić... Może tak szybko mi nie ucieknie i będzie wesoło? Kto wie? Cholera,we ale oczy to miał nieziemskie. Mam szczęście. Przecież nie wiedziałam z kim tak naprawdę piszę.
- Wszystko okej? - odezwał się.
- Tak, przepraszam. Idziemy? - uśmiechnęłam się, ukazując rząd białych zębów.
Wyciągnął rękę w stronę auta. Wow. Samochód tak samo dobry, jak właściciel. Zapowiada się ciekawie.
Nie rozmawialiśmy wiele w drodze do Green Mountain. Jednak on mówił mi, że bardzo się cieszy, że wreszcie się poznaliśmy.
Chłopak otworzył przede mną drzwi kawiarni. Czyżbym trafiła na gentelmen'a? Obsłużył nas szczupły mężczyzna z  sympatycznym wyrazem twarzy. Zamówiłam caramel macchiato przyprawioną wanilią. Harry wybrał Caffe Mocha i popijając napój nie spuszczał ze mnie wzroku. Pociągnęłam łyk kawy,a na mojej wardze został wąsik z piany. Harry wziął chusteczkę leżącą na stoliku i bez zastanowienia wytarł moje usta. Jest szybszy niż myślałam! Nawet szybszy, niż ja. Chyba powinniśmy wyrównać tempo.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Muszę cię o coś zapytać. - czekał. - Poważnie, masz dwadzieścia jeden lat? Wyglądasz na starszego, jesteś taki... - starałam się dobrać słowa tak, żeby go nie spłoszyć. - Dojrzały? - przekręciłam głowę.
Zaśmiał się słysząc moje słowa.
- Miło mi, że wyglądam na starszego, dziękuję. - Cieszę się, że nareszcie cię zobaczyłem.
Boże, gościu. Mówisz to dziś setny raz, chyba już wystarczy, nie sądzisz?
- Ja też się cieszę, jednak miałam wątpliwości. Wiesz, nie wysłałeś mi żadnego zdjęcia, równie dobrze mógłbyś być jakimś obleśnym typem.
- Ty też mi nie wysłałaś. - oblizał wargi, pociągając łyk napoju. - Ale warto było czekać z taką niewiedzą, żeby zobaczyć ciebie taką...
- Jaką? - może zacznę się z nim droczyć i skończy się w łóżku szybciej niż zaplanowałam?
Po jego samych ramionach wiedziałam, że tors był z pewnością nieziemski. Miałam na niego wielką ochotę, ngdy nie miałam okazji robić tego z kimś takim seksownym jak on. Miał na sobie czarną luźną bluzkę bez rękawów, więc mogłam zobaczyć wszystkie jego tatuaże, a było ich sporo. To też mnie podniecało. Chciałabym leżeć pod nim. Tu i teraz.
- Ładną. - dokończył.
Eh, myślałam, że powie coś bardziej porywającego. No cóż, chyba lubi grać w kotka i myszkę.
- Nie pisałaś mi o szkole. Uczysz się gdzieś? - zapytał.
- Tak, w liceum, ale jutro jest zakończenie roku jak wiesz, więc można śmiało powiedzieć, że skończyłam naukę.
Nudzą mnie takie gadki! Nie przyszłam tu żeby gadać o szkole! Zastanawiałam się, jak przyspieszyć zwrot akcji, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Skup się, Grace.
Zmieniłam miejsce z naprzeciwka, obok chłopaka. Zdziwił się lekko, kiedy położyłam nogę na jego udzie. To kompletnie zbiło go z tropu. Chciałam wybuchnąć śmiechem, gdy zobaczyłam jego minę, jednak za bardzo mnie podniecał, żebym pozwoliła mu teraz zwiać.
- Masz ładną... - pogłaskałam go po policzku. - Szyję. - zostawiłam krótki pocałunek na skórze przy kości policzkowej.
Harry odsunął mnie lekko.
- Grace, jesteśmy w kawiarni, ja nie myślałem, że ty... - przerwałam mu.
Zbliżyłam się do jego twarzy i spojrzałam na pełne wargi. Wpiłam się w jego usta, a on o dziwo odwzajemnił pocałunek. Całował świetnie. Musimy stąd wyjść, bo inaczej mnie rozniesie. Robiło mi się gorąco.
- Chodźmy stąd. - powiedziałam, ciężko oddychając.
Harry zostawił pieniądze na stole, łapiąc mnie za rękę. Wyszliśmy z kawiarni, chwilę później zostałam przyciśnięta do ściany.
- Jesteś zaskakująca, wiesz? - oparł swoją rękę przy mojej głowie.
- Chyba ci się to podoba, co? - złapałam jego koszulkę, tak, że się do mnie przysunął.
Przygryzłam wargę i jeździłam ręką po jego torsie. Był rozgrzany, a pod opuszkami palców czułam napięte mięśnie. Oddałam mu kolejny pocałunek i to był chyba najszybciej zaliczony facet w całym moim życiu. Jednak nie do końca "zaliczony" bo nie jesteśmy jeszcze w łóżku. Ale wystarczy jeszcze parę minut.
- Chciałam pocałować cię od pierwszego momentu, gdy cię zobaczyłam. - szepnęłam.
Złapał mnie w talii i odsunął od siebie.
- Nie uważasz, że jesteś zbyt pochopna? To dziwne. - odparł.
Przysunęłam się do jego warg, by znów poczuć je na swoich ustach. On jednak zrobił krok w tył.
- Do zobaczenia, Grace. - odparł i ruszył w stronę samochodu.
Oparłam się o ścianę. Co? Czy on właśnie dał mi kosza? Zostawił mnie tu? Jak mógł mi się oprzeć? Może jest gejem?Albo ma nierówno pod sufitem? Po co się ze mną umawiał? Nie wie, że chodzi o seks? Może jest prawiczkiem. Złapałam się za głowę próbując wyrównać oddech, bo nie mogłam uwierzyć w to, że właśnie mnie odrzucił. Ale, ale, powiedział "Do zobaczenia".
Ja tak szybko nie odpuszczam.


Harry


Wsiadłem do samochodu, ani razu nie odwracając się. Byłem roztrzęsiony, chociaż starałem się tego nie pokazywać. Co ona sobie wyobraża? Że jestem tylko zwykłym napaleńcem, dla którego liczą się tylko dupa i cycki? W takim razie źle trafiła. Jeszcze nie spotkałem się z kobietą, której bardziej zależałoby na seksie niż mnie samemu. Odpaliłem samochód, przycisnąłem pedał gazu i ruszyłem spod jednej z moich ulubionych kawiarni, zostawiając dziewczynę . Już chwilę później ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Dobrze zrobiłem zostawiając ją tak samą? Pewnie już nigdy się do mnie nie odezwie, a szkoda bo bardzo polubiłem tą dziewczynę, przedstawiając mi się mogła powiedzieć jakie ma oczekiwania. W życiu bym się tego nie spodziewał, wydawała się bardzo porządna, chociaż jej poczucie humoru czasem  bywało męczące.
Zmierzwiłem ręką loki roztrzepując je jeszcze bardziej. Nie mogę w to uwierzyć, dziewczyna z którą pisałem ponad dwa miesiące sprowokowała mnie do zakończenia naszego długo wyczekiwanego spotkania. Ale co miałem zrobić? Iść z nią do łóżka? Faktycznie nie zaprzeczę, ma bardzo ładne ciało, idealną figurę, jest śliczna ale to nie wszystko. To nie wygląd mi się w niej spodobał jako pierwszy. Pisząc z nią nie wiedziałem jak wygląda, poznawałem ją stopniowo dzień po dniu. Od zawsze miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa i czegoś nie mówi. Więc może chodziło właśnie o seks? Nawet nie wiem kiedy znalazłem się pod domem. A raczej willą lub pałacem,jak kto woli. Ile bym dał by mieszkać w normalnym domku z małym ogródkiem, ale za to wypełnionym po brzegi ciepłem i miłością. To chyba jedyne czego mi w życiu brakuje, mam wielki dom, pieniądze, kumpli, dziewczyny które lecą oczywiście tylko na kasę, ale nie mam rodziców. Są ale tylko teoretycznie, w praktyce raczej rzadko. Nie mam jednak na to wpływu, gdy tylko poruszę ten temat zostaję oskarżony, że nie potrafię docenić ich ciężkiej pracy. Przyzwyczaiłem się już i zaakceptowałem to że tak wygląda moje życie. Musi zostać tak jak jest.
- Jak twoje spotkanie synu?- zapytała matka gdy wszedłem do domu.
- Udane.- skłamałem.- Bardzo miło spędziliśmy ze sobą czas.- denerwowało mnie to, że porozumiewamy się tak formalnie.
Moja mama jest sędzią, natomiast tata lekarzem więc jego praktycznie w ogóle nie widuję.
- Cieszę się, że kogoś poznałeś i mam nadzieję że zapoznasz nas z nią niebawem.- uśmiechnęła się.- A teraz przepraszam, muszę wrócić do pracy, rozumiesz dokumenty wzywają.- wzruszyła ramionami.
Ah, czemu mnie to nie dziwi.
- Pójdę do siebie.- pożegnałem się i niemalże wbiegłem po schodach byle tylko jak najszybciej wejść na MSN. Miałem cichą nadzieję, że Grace jest dostępna i wyjaśni mi swoje kontrowersyjne zachowanie.
Nie myliłem się, przy jej imieniu świeciła się zielona kropka. Otworzyłem okienko z wiadomościami i zastanawiałem się co mam napisać.


Grace


Wróciłam do domu oszołomiona i zdruzgotana. Jeszcze nikt, nigdy nie zostawił mnie samej w trakcie randki. Wróć, jeszcze nigdy nie byłam na randce, która nie skończyła się seksem. Ten chłopak mnie zadziwił. Sprawił, że od godziny non stop o nim myślę. Jestem zła i to bardzo, gdybym nie miała przy sobie pieniędzy na taksówkę musiałabym iść naprawdę porządny kawał drogi. Zachował się jak kretyn zostawiając mnie tam samą, jednak coś w głębi mnie mówiło, że muszę do niego napisać chociażby po to żeby go ochrzanić, więc śrobię to. Pisaliśmy ze sobą długo i chyba za mocno się przywiązałam... Nie przypuszczałam, że ta randka skończy się w taki sposób. Nie dość, że oszołomił mnie swoim wyglądem, to jeszcze i zachowaniem. Tyle przeżyć w ciągu kilku godzin. Nie zdarzyło mi się jeszcze ani razu, by chłopak do którego się przystawiam odrzucił mnie.To właśnie sprawiło, że mimo mojej złości Harry zaczął kręcić mnie jeszcze bardziej, stał się dla mnie nie lada wyzwaniem. Obiecałam sobie, że jeszcze będzie mój i jestem pewna, że nie potrwa to długo.
Wbiegłam truchtem po schodach i od razu po wejściu do pokoju włączyłam laptopa i uruchomiłam czat.
Zawiodłam się gdy zobaczyłam, że chłopak jest niedostępny. Co jeśli już nie odezwie się do mnie? Nie, to niemożliwe, przecież powiedział "do zobaczenia". Zniesmaczona co chwilę sprawdzałam czy zielona kropka nie pojawiła się w okienku Harrego. Już miałam się poddać gdy okazało się, że jednak się pojawił. Jest dostępny.

Harry: Nie spodziewałem się tego po tobie Grace, dlaczego od razu nie powiedziałaś mi o swoich wymaganiach?

Napisał, a jednak. Kamień spadł mi z serca, chociaż wiadomość nie była ani trochę podobna do wcześniejszych, które sobie wysyłaliśmy.

Ja: Jakich wymaganiach? Co masz na myśli?
Harry: Nie udawaj głupiej, jesteś inteligentną dziewczyną. Dlaczego nie powiedziałaś, że chodzi ci tylko o seks?
Ja: Wcale nie, daj spokój Harry, to jednorazowy incydent. Jesteś wspaniałym facetem, nic dziwnego że mnie poniosło.

Próbowałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji, muszę sprawić, by połknął haczyk i chyba nie będzie to trudne.

Harry: Nie uważasz, że każdy normalny człowiek potrafi zapanować nad emocjami? :)

Nadal pisał trzymając mnie na dystans, jednak ucieszyłam się gdy na końcu wypowiedzi pojawiła się uśmiechnięta buźka.

Ja: Ty też nie zachowałeś się w porządku, jak mogłeś zostawić mnie tam samą?

Próbowałam zmienić temat. Z powodzeniem, strzał w dziesiątkę.Ruszyło go to.

Harry: Przepraszam, mnie również poniosło, twoje zachowanie mnie zadziwiło i sam nie wiedziałem co robię.
Ja: Nie uważasz że każdy normalny człowiek potrafi zapanować nad emocjami?

Próbowałam dobić go jego własnymi słowami.

Harry: Masz rację piękna, wynagrodzę ci to na następnym spotkaniu.

Oh, następne spotkanie, z radości aż poskoczyłam na krześle. Na myśl o jego ciepłych, głębokich oczach i niesfornie ułożonych włosach moje ciało przechodził przyjemny dreszcz.

Ja: Mam nadzieję, że odbędzie się ono jak najszybciej. Czekam z niecierpliwością! xx
Wyłączyłam MSN, a następnie laptopa i wyjęłam telefon z kieszeni.

Ja: Randka zakończona niepowodzeniem, jednak facet okazał się nieziemski. Niedługo kolejna!

Wysłałam smsa do dwóch przyjaciółek i wybrałam numer Liama, chłopaka Megan. Niezły przystojniak, mam nadzieję, że Megan nie będzie zła jeśli się z nim trochę zabawię, w końcu muszę jakoś odreagować, a on raczej mi nie odmówi. Odebrał po trzech sygnałach.
- Cześć słońce. - przywitałam go milutkim głosikiem.
- Cześć. Coś się stało?- zapytał wyraźnie zdziwiony moim telefonem
- Nie, a właściwie to tak.Potrzebuję twojej pomocy, tylko nic nie mów dziewczynom, że cię prosiłam, to ma być niespodzianka.- skłamałam by zwabić go do siebie tak, by Megan i Carrie się nie dowiedziały.
- Dobrze, zaraz będę. Adres znam.- rozłączył się, a ja zrezygnowana opadłam na łóżko i zamknęłam oczy.
Ahh, co ja bym mogła wyprawiać teraz z Harrym.
Skorzystałam z łazienki i wybrałam bardziej kuszącą bluzkę, niż koszula w kratę. Przejrzałam się w lustrze, poprawiając włosy. "Idealnie" - pomyślałam. "Wszystko będzie zgodne z planem."
Po kilku minutach Liam już stał pod moimi drzwiami jak piesek na posyłki. Ciekawe, czy do Megan też by się tak spieszył.
- Wejdź. - powitałam go uśmiechem i otworzyłam szeroko drzwi.
Chłopak rozsiadł się na kanapie i cały czas się we mnie wpatrywał.
- Co takiego się stało? - zapytał zaciekawiony.
- W sumie to... nic. - zachichotałam. - Z dziewczynami widywałam się często i trochę mi się to znudziło, więc zadzwoniłam do ciebie, w końcu też jesteś moim przyjacielem, prawda? - przygryzłam wargę.
- Tak, pewnie. Zrobisz mi coś do picia?
Ugh, zmienił temat.
- Jasne!
Poszłam do kuchni z grymasem na twarzy, bo nie chcę dłużej czekać. Wróciłam z fałszywym uśmiechem, postawiłam szklankę z sokiem na stoliku.
- Dzięki. - napił się. - Więc... - spojrzał na mój dekolt. No dawaj, Liam! Wiem, że tego chcesz i już dawno chciałeś pójść ze mną do łóżka. Nie krępuj się! - Co u Ciebie słychać? - zbił mnie z tropu.
- Wszystko w porządku. Byłam dziś na... można powiedzieć, że nieudanej randce. Poznałam go przez internet, a na moje nieszczęście był nudziarzem, urodą też nie grzeszył. - skłamałam. Przecież Harry to chodząca seks-bomba. - Byłam trochę zła, bo chciałam miło spędzić ten dzień. I przypomniałam sobie o Tobie, Liam. - zabrałam mu szklankę z jego dłoni i odstawiłam na bok.
- Grace, wiem do czego zmierzasz, zresztą wszyscy wiemy na czym najbardziej Ci zależy, ale Megan... - położyłam palec na jego wargach.
- Shhhhh... Czy ktoś musi się dowiedzieć? - przysunęłam się do niego bliżej. - Jesteśmy tu tylko ty i ja. Nikt się nie dowie. - zaczęłam błądzić ręką po jego kolanie.
- Grace, cholera... - zniżył głos. - Zawsze mnie pociągałaś. - przyciągnął mnie do siebie, brutalnie obejmując w talii.
Bingo! Strzał w dziesiątkę. Teraz jest mój. Zaczęło robić mi się gorąco. Musnęłam jego wargi, na co on przejął inicjatywę. Jego język drażnił moje podniebienie, kreśląc różne wzory. Włożył rękę pod moją skąpą bluzkę i jeździł nią po brzuchu kierując się w  stronę piersi. Jęknęłam w jego usta, na co on zaczął przygryzać moją skórę, na zmianę dmuchając zimnym powietrzem na zaczerwienione miejsca. Usiadłam na niego okrakiem, przez co wyraźnie czułam jego wybrzuszenie. Robiłam się coraz bardziej rozpalona. O tak tego mi trzeba.  Składałam pocałunki przy jego obojczykach, ściągając z niego koszulkę. Nareszcie zobaczyłam jego tors. Przez głowę niespodziewanie przebiegł mi obraz Harry'ego ale szybko go wytrąciłam, bo nikt nie może mi zepsuć tego dnia. Nie chciałam o nim myśleć. Lizałam skórę na  szyi podnieconego Liama schodząc do sutków. Drażniłam się z nim, lekko je przygryzając,  odchylił głowę i zaczął wydawać z siebie ciche pomruki. Ścisnął moje pośladki, co cholernie mnie podnieciło. Całowaliśmy się zachłannie, a nasze oddechy były bardzo ciężkie.
- Chodźmy... na... łóżko... - Liam starał się wyrównać swój oddech.
Cały czas trzymał mnie za pośladki, wstał z kanapy razem ze mną , a ja owinęłam swoje nogi wokół jego bioder. Trzymał mnie kurczowo, a w drodze do łóżka zdążyłam zerwać z siebie bluzkę.
Rzucił mnie brutalnie na pościel. Chłopak wiedział co lubię. Dołączył do mnie i zdjął swoje spodnie, wisząc nade mną w samych bokserkach. Co za widok... Przygryzłam wargę, a on zdjął mi stanik i rzucił w kąt pokoju. Ściskał moje piersi i gryzł sutki, a z moich ust wydobywały się jęki, na ciele pojawiła się gęsia skórka i dreszcze, na myśl o tym, że niedługo poczuję go w sobie. Leżałam pod nim w samych szortach, ale Liam szybko sobie z nimi poradził, z majtkami zresztą też. Przejechał językiem po moim brzuchu, kierując się w stronę wejścia. Jęczałam cicho, biodrami otoczyłam jego uda.
- Poczekaj, maleńka, nie tak szybko. - wydyszał mi w usta.
Jego wargi znów pieściły moje sutki, co powodowało, że z moich ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki. On uniósł się na ramionach i szepnął.
- Cholera, Grace, jesteś taka seksowna.
Liam wsunął we mnie dwa palce, a ja
 uniosłam wysoko biodra. Chciałam być jeszcze bliżej i wreszcie go w sobie poczuć. On zaczął zsuwać się niżej i zaczął pieścić mnie tak, jak chciałam.
- Jezu... - wydyszałam. - Nie przestawaj...
Po chwili poczułam, że moje ciało zaczęło drżeć. Moje wnętrze wypełniała fala podniecenia, zaczęło pulsować przez jego pieszczoty.
- Grace, dojdź. - warknął - Zrób to dla mnie.
Krzyknęłam cicho, czując omdlewającą rozkosz rozlewającego się orgazmu. Liam wyjął ze mnie palce i wstał, aby nałożyć prezerwatywę na swoją długość.
Cały czas drżałam i czekałam na jego kolejne ruchy.
- Jeszcze nie skończyłem. - oblizał wargi.
Ułożył moje nogi na swoich ramionach, oblizując moją łydkę. Wszedł we mnie powoli i stopniowo, ale w mgnieniu oka przyspieszył tempo. Poruszał się brutalnie, a ja nie kontrolowałam już swoich jęków.
- Liam! - krzyknęłam. - O Boże...
Przysunęłam jego biodra do siebie, żeby znalazł się jeszcze głębiej.
- Cholera... - zacisnął szczękę - Jesteś taka mokra.
Objęłam go nogami w pasie, wbijając paznokcie w  plecy. Liam pochylił głowę i wślizgnął swój język pomiędzy moje wargi. Poczuł moją pulsującą kobiecość zaciskającą się na jego członku. Pociągnął mnie do siebie i coraz mocniej i  głębiej nasadzał na swojego twardego penisa. Dyszał ciężko, a ja poczułam, że zaraz rozpadnę się na kawałki. Chłopak zesztywniał i wydobył z siebie głośny jęk. Mocno na mnie nacisnął. Zadrżeliśmy oboje i opadliśmy na łóżko. Oddychałam ciężko, starając się wyrównać oddech.
- Boże, Liam. Dlaczego nie zrobiliśmy tego wcześniej? - przejechałam ręką po jego torsie.
- Wiesz, że jestem z Megan...
- Eh. - jęknęłam. - Ale to nie było nasze ostatnie spotkanie. Musisz jeszcze niedługo mnie zadowolić.
- Z pewnością. - uśmiechnął się leniwie. - Ale teraz będę się zbierał.
Wstał z łóżka, wyrzucił zużytą prezerwatywę i ubrał się pospiesznie.
- Do zobaczenia, Grace. - powiedział z chrypką w głosie i ostatni raz wpił się brutalnie w moje wargi.
Ciekawe, czy Harry będzie od niego lepszy... 

Liam

Wyszedłem z domu Grace jak poparzony, rozglądając się na wszystkie strony czy nigdzie w pobliżu nie ma Megan. Co ja zrobiłem. Cholera jasna, co mnie podkusiło? Ale ze mnie dupek, zdradziłem swoją dziewczynę z jej przyjaciółką. Hmm, da się ją nazwać przyjaciółką ? Gdyby Megan się dowiedziała na zawsze odeszłaby i ode mnie i Grace. Od zawsze mnie pociągała ale co w tym dziwnego? Nie było jeszcze takiego, który by się jej oparł no chyba że ten nowy typ o którym mi dziś opowiadała. Wiem, że byłem dla niej tylko rozrywką jednak nawet taki rozwój wydarzeń mnie zadowalał. Jedno jest pewne, to był pierwszy i ostatni raz. 
Skończyłem swoje rozmyślania bo nawet nie wiem kiedy znalazłem się pod domem Megan. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do drzwi. Nie musiałem długo czekać a śliczna szatynka otworzyła mi je całując na powitanie. 
- Tęskniłam za tobą -pociągnęła mnie za rękę do środka. - Co to za ważna sprawa przez którą jesteś tak późno ? - usiadłem wygodnie w rogu kanapy.
- Uhm, tata poprosił mnie o pomoc przy samochodzie - skłamałem i przykleiłem na twarz sztuczny uśmiech.
- Musisz mi to jakoś wynagrodzić kochanie - szepnęła siadając na moich kolanach.
O nie, nie mam ochoty na powtórkę choć przyznam że w łóżku lepiej mi z Megan.
- Ziemia do Liama - dziewczyna wyrwała mnie z zamyślenia delikatnie muskając moje wargi, co natychmiast przerodziło się w coś znacznie bardziej namiętnego. 
Oplotła moje biodra udami, mocno je zaciskając. Chwyciłem ją za pośladki i uniosłem do góry wstając. Cała ta sytuacja wydawała mi się bardzo podobną do tamtej z przed chwili. Wiedziałem jednak, że Megan to moja dziewczyna i to ona się liczy. Seks z Grace był tylko pożądaniem. Zaniosłem dziewczynę na łóżko i dopiero teraz zacząłem ją doceniać.
Zerwaliśmy z siebie ubrania. Moje serce podpowiadało mi, że noc z Megan spędzę z miłości. To zupełne przeciwieństwo Grace. 


Grace

Gdy Liam wyszedł zostałam już w łóżku, bo wymęczył mnie strasznie. Ciekawe co teraz robi. Pewnie jest z Megan. Oby się jej nie wygadał, nie chcę zostać sama. Pewnie sam się boi, o rany ale sztywniaki! Dlaczego nikt z nich nie rozumie, że trzeba cieszyć się życiem i próbować wszystkiego? To tylko seks. 
Długo jeszcze przewracałam się z boku na bok. Nie zasnę, wiem czego mi brak. 
Podeszłam do biurka i włączyłam laptopa, odłączyłam zasilanie i wzięłam go ze sobą do łóżka. Automatycznie uruchomił się MSN. Serce zabiło mi mocniej gdy zobaczyłam zieloną kropkę przy Harrym. Nie trwało to długo, a parę sekund później dostałam powiadomienie  o nowej wiadomości.
 Harry : Jak ci minął wieczór?

Ja: Siedziałam w domu, nic nadzwyczajnego. 
Skłamałam ale nie miałam wyjścia, nie mogę go odstraszyć. 

Ja: A ty co robiłeś? 

Harry: Dużo myślałem o naszym dzisiejszym spotkaniu...
Myślał o mnie! Od tego się zaczyna. Przygryzłam wargę podekscytowana wyczekując dalszej odpowiedzi.

Harry: Chciałbym żebyśmy spotkali się ponownie i zaczęli jeszcze raz. 

Ja: To znaczy, że nie gniewasz się już na mnie? 

Harry: Pewnie, że nie. Musisz mi tylko udowodnić że postępuję słusznie.

Ja: Dziękuję ci Harry :) 

Harry: To kiedy się zobaczymy? Może jutro?

Ja: Hmmm, nie mam żadnych planów. Więc dobrze, gdzie się spotkamy? Może u ciebie?
Ups, nie przesadziłam z tą propozycją? Oby sobie czegoś nie pomyślał.

Harry: To nie jest dobry pomysł. Może pospacerujemy po mieście? Zabiorę cię w jakieś magiczne miejsce, które będzie ci się kojarzyć już tylko ze mną ;)

Dlaczego nie chce spotkać się w domu ? Cholera. Magiczne miejsce? Może być fajnie, dawno nie byłam na takiej romantycznej randce. Chyba warto spróbować...
Ja: Bardzo kreatywnie! Chętnie ;)

Harry: Przyjdę po ciebie, adres pamiętam. A teraz przepraszam, ale już  późno. Dobrej nocy!

Ja: Śpij dobrze xx

Odłożyłam laptopa na szafkę nocną i opadłam na poduszki. Szczerzyłam się sama do siebie jak głupia. Co mi odbiło? 
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? - zapytała mama wyglądając zza przytwartych drzwi.
- Właśnie się kładę.- oznajmiłam i weszłam pod kołdrę.
- W takim razie dobranoc słońce.
- Dobranoc mamo.


Ranek

Obudziło mnie mocne światło i ćwierkanie ptaków za oknem. Leniwie przeciągnęłam się i zerknęłam na zegarek, 7:25. Zaspałam! Przecież dzisiaj zakończenie roku... Zerwałam się gwałtownie i truchtem pobiegłam do łazienki. Umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Włosy upięłam w koński ogon, zdjęłam z wieszaka kremowa koszulę, którą przygotowałam na dzisiejszy dzień i przeciągnęłam przez głowę. W drodze na dół nakładałam na siebie czarne spodnie.
- Mamo! Nie zdążę zjeść śniadania, zjem na mieście. Miłego dnia!- krzyknęłam i przerzucając przez ramie torbę wybiegłam z domu.
Przypomniałam sobie o wczorajszej rozmowie z Harry'm. Nie wiem, co we mnie wstąpiło i dlaczego na samą myśl o nim na moją twarz skrada się niepohamowany uśmiech. Zawsze chodzi mi tylko o seks, a nie żadne wiązanie się na dłużej. I tak będzie też teraz, nie uda mu się mnie w sobie rozkochać. Tak naprawdę ja nie umiem kochać i wiem o tym doskonale. W drodze do szkoły rozbolało mnie gardło. Starałam się to jednak zignorować i  doszłam do szkoły bez szwanku. Na sali czekały już na mnie Megan i Carrie. Obydwie wyglądały bardzo ładnie. Kto wie, może nawet ładniej niż ja? Jednak z pewnością nie były tak pociągające. Przytuliłyśmy się na przywitanie.
- Gotowe na skończenie z tą budą? - zapiszczałam.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - odezwała się Carrie.
- Megan, halo? Do ciebie też mówię. - spojrzałam na nią.
- A tak, przepraszam! - zachichotała. - Co mówiłaś?
- Dlaczego jesteś taka rozkojarzona? - spytała Carrie.
- Dobra, no już dobra. Powiem wam. Wczoraj spędziłam taką upojną noc z Liam'em... Nie wyobrażacie sobie. - nie mogła ustać w miejscu.
Nie słuchałam dłużej tego, co mówiła. Spięłam się na samo wypowiedziane przez nią jego imię. Czy zaczęło ruszać mnie sumienie, że zaciągnęłam jej chłopaka do łóżka? Nie, nie może być. Przecież nie jestem taka. Chociaż gdyby wszystko było inne, może wcale nie byłabym taka podła. Ale nie jest i nie będzie. W ułamku sekundy zakręciło mi się w głowie i oparłam się o ramię Carrie.
- Grace? Grace, co jest? - podniosła mnie i przytrzymała.
- Wszystko... okej. - mrugałam szybko oczami. - Zrobiło mi się po prostu trochę słabo, w tej sali jest duszno, sama wiesz. Nie martw się. - posłałam jej udawany uśmiech.
Wreszcie dyrektor skończył swoją "fascynującą" przemowę i pozwolił nam łaskawie usiąść, czego bardzo wyczekiwałam. Zaczęło robić mi się na zmianę to zimno, to gorąco. Nie dobrze, nie dobrze. W głębi ducha zaczęłam panikować, ale wiedziałam, że nie mogę dać tego po sobie poznać. Całe szczęście wytrzymałam ten nudny apel i mogłam wyjść z dziewczynami z sali. Zaczerpnęłam świeżego powietrza.
- O proszę! Jak zwykle, trzy gwiazdeczki. A tobie co Grace? Facet nie wskoczył do łóżka? - usłyszałam za sobą głos tej żmii.
Nie odezwałam się, nie miałam ochoty aby dziś odgryzać się Holly. To suka i nie dorasta mi do pięt. Ból głowy utrudniał mi myślenie. Holly albo mi zazdrościła, albo chciała być bardziej popularna, z grupką tych swoich wafli. Żałosne.
- Spieprzaj stąd. - odezwała się Megan.
- Grace zabrakło języka? Co za szkoda... - zarzuciła włosami i spojrzała na swoje koleżanki, wybuchając śmiechem odeszła razem z nimi.
- Chodźmy stąd, nie mogę już patrzeć na tą szkołę. - burknęła Carrie.
- Dobry pomysł. Ale nie mogę iść z wami.
- Dlaczego? - Megan zdziwiła się.
- No wiecie... Spotykam się z Harry'm. Nie odpuszczę tak łatwo. - przygryzłam wargę.
- Oh Grace... Nie pochwalam tego. - Carrie mówiła jak moja matka, co mnie irytowało. - Chcę tylko, żebyś na siebie uważała.
- Będę. - posłałam jej uśmiech. - Do zobaczenia, ślicznotki. - pocałowałam je obydwie w policzek na pożegnanie i ruszyłam do domu z niecierpliwością.

***

Właśnie wyrzucałam swoje zeszyty do worka na śmieci, tak jak robiłam to co roku. Wiem, że powinnam je zostawić, bo mogłyby mi się przydać, ale jakoś mało mnie to obchodziło. Nie mogłam usiedzieć z radości, bo ten dzień sam w sobie jest dobry. Skończyłam liceum. Pamiętam dokładnie, kiedy pierwszy raz przyszłam z Carrie do nowej szkoły, a po czasie poznałyśmy Megan. Carrie dalej jest nieśmiała, ale myślę, że przy nas trochę się rozkręciła. Mimo wszystko będę tęsknić za wspomnieniami. Nie tylko za tymi wspomnieniami... Wyrzuciłam worek do śmieci, a zeszyty schowałam w szafce. Postanowiłam zostawić je tak samo, jak moje stare zdjęcia... w końcu to już ostatni rok. Wstałam z dywanu i ruszyłam w stronę salonu, by tam poczekać na Harry'ego, ale poczułam ostry ból w kości biodrowej. Skuliłam się w pół i oparłam o ścianę w korytarzu. Nigdy tak często nie miałam tylu dolegliwości naraz. Wyprostowałam się, a ból ustąpił. Szybko o nim zapomniałam i stanęłam przed lustrem w przed pokoju, by wypryskać się najlepszymi perfumami jakie dotychczas miałam. Podskoczyłam na dźwięk pukania do drzwi. Przejrzałam się szybko i odgarnęłam włosy z czoła. 
- Hej. - uśmiechnęłam się lekko. 
- Cześć. Ładnie wyglądasz. - jego głos przyprawił mnie o dreszcze. 
Stał w białej opinającej jego mięśnie koszulce i jeansowych spodniach, a na głowie miał Ray Ban'y. Wyglądał świetnie. 
- Dziękuję. Ty też nie najgorzej. - zakluczyłam drzwi i kierowałam się za chłopakiem. - A więc, gdzie mnie zabierasz? - spytałam. 
- Nad zatokę. Ale nie tak po prostu tam, gdzie chodzą wszyscy. Pokażę ci miejsce, które będzie ci o mnie przypominać.
- Super. - odparłam. 
Szliśmy przez chwilę w milczeniu, jednak Harry nie pozostawał mi dłużny, więc dzięki niemu rozmowa zaczęła się na dobre. Rozmawialiśmy o wszystkim i poczułam się przy nim po prostu sobą. Wcale nie musiałam nikogo udawać. Kiedy patrzyłam w jego oczy, zastanawiałam się po co to robię? Dlaczego potrzebny jest mi tylko seks? Takie myśli przebiegały mi przez głowę dość często, lecz szybko je od siebie odganiałam. Grace się nie zakochuje. Po dość długim czasie dotarliśmy nad Zatokę Meksykańską, gdzie jak zawsze roiło się od ludzi ze wszystkich stron świata. Z tego właśnie sławny był Houston. Harry  złapał mnie za rękę, co wywołało dreszcze i pociągnął w prawą stronę plaży. Dalej zajmował mnie swoimi rozmowami w drodze do jego "magicznego miejsca". Mogłam słuchać jego głosu godzinami. Wreszcie się zatrzymał.
- Teraz chcę, żebyś zamknęła oczy. Pomogę Ci. - jego chrypka dała o sobie znać. 
Oddałam mu się kompletnie, on stanął za mną i zakrył dużą dłonią moje oczy. Prowadził mnie przez dłuższą chwilę.
- Gotowa? - zapytał. 
Skinęłam głową, a on uznał to za odpowiedź i zabrał swoją rękę. Stałam tak jak wryta, bo nigdy nie widziałam takiego miejsca w Houston. Wszędzie było tłoczno i głośno, nawet na plaży. A tu? Nie było nikogo. Zdjęłam rzymianki i poczułam pod stopami ciepły, miękki piasek. Spojrzałam na Harry'ego i uśmiechnęłam się.
- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś. - powiedziałam oniemiała. 
Wpatrywałam się w krajobraz przede mną co jakiś czas odwracając się do tyłu, nie mogłam uwierzyć. Mieszkam w tym mieście tak długo, a dopiero teraz zobaczyłam to miejsce. Zbliżał się wieczór, więc mogłam już oglądać spokojnie zachód słońca. W dzieciństwie zawsze tak robiłam, więc chociaż to wywoływało u mnie dobre wspomnienia. Kępy dzikiej trawy niedaleko mnie poruszały się na wietrze. Wszędzie było tak nieskazitelnie cicho. Myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach. Zupełnie zapomniałam o tym, po co tak naprawdę spotykam się z Harry'm. 
- Podoba ci się? - posłał mi uśmiech i dotknął ramienia, abym usiadła. 
- Jeszcze pytasz? Bardzo! - usiadłam razem z chłopakiem. - Skąd znasz to miejsce? 
- Kiedyś, gdy musiałem przemyśleć kilka spraw znalazłem je przypadkiem. Od teraz jestem tu często. 
Słuchałam go w milczeniu, wpatrując się w jego zielone oczy, zerkając na pełne usta.
- Widzę, że przemyślałaś to co ci napisałem i bardzo mnie to cieszy. Nasze pierwsze spotkanie nie wywarło na mnie o tobie dobrego wrażenia. Ale to się zmieniło. - zauważyłam jak zbliża swoją rękę do mojej. O dziwo nie zabrałam jej. 
Pogłaskał ją delikatnie i oblizał usta. Chcesz mnie pocałować? Teraz jeszcze bardziej czuję się jak w filmie! Ale nie. Nie zrobił tego. Cholera, jaki on delikatny... Muszę go rozgryźć. 
Siedzieliśmy tam z dobrą godzinę rozmawiając o sobie. On opowiadał mi o tym, co lubi i jaki jest, a nawet jaki był kiedyś. Ja jednak nie rozmawiałam o swojej przeszłości. Nie mówiłam też o wielu chłopakach i o seksie. Nie chciałam go zniechęcać. Tylko że po tym spotkaniu, coraz mniej zaczęło zależeć mi na nim tylko  pod jednym względem. Niebo zaczynało robić się fioletowe i zmieniać się w coraz ciemniejsze, więc Harry odprowadził mnie pod sam dom. 
- Myślę, że to powtórzymy, o ile chcesz... - powiedział cicho. 
Zbliżył się do mojego policzka i musnął go wargami, zostając w tej pozycji dłuższą chwilę. Odwróciłam głowę patrząc mu w oczy. 
- Chcę, Harry. Do zobaczenia. - oddałam mu delikatnego buziaka i wróciłam do domu. 
Co się z tobą dzieje, Grace?

(Carrie) 

Tak bardzo cieszyłam się z końca szkoły. Teraz będę mogła porządnie zastanowić się nad tym, co chcę tak naprawdę robić. Zmierzałam do sklepu, by kupić parę tabliczek czekolady. Chciałam jakoś uczcić ten dzień z Megan. Grace do nas nie dołączy, bo ma swoją kolejną randkę. Martwię się o nią i mówiłam jej to już sto razy. Mam nadzieję, że jeszcze się opamięta. Szłam po chodniku, ubrana byłam w jeansowe szorty. Market nie był daleko. Spojrzałam w dół na swoje nogi, bo zobaczyłam małą plamkę na spodenkach. Zaczęłam pocierać o nią palcami, ale nagle coś, a raczej ktoś odbił się ode mnie. Przez moją nieuwagę wylądowałam pupą na chodniku. Auć! Spojrzałam w górę, by zobaczyć kto na mnie wpadł. Przed moimi oczami stał wysoki brunet z lokami, z nieziemskim dołeczkiem w policzku. Oh, jestem taką sierotą. Nieznajomy podał mi dłoń i pociągnął w swoją stronę. 
- Bardzo cię przepraszam - odparł. Wow. Jego głos. Cholera, starałam się, żeby nie mógł po mnie poznać, że mnie zawstydza. - Boli cię coś? - spytał.
- Mnie? - obejrzałam się, bo nie dowierzałam w to, że mówi do mnie. Nikogo w pobliżu nie było. Co za idiotka ze mnie. - Nie boli, przepraszam, że na ciebie wpadłam.
- To nie twoja wina. - uśmiechnął się lekko. - Nie zauważyłem cię - posłał mi kolejny uśmiech, tym razem przepraszający. - Jeśli nic ci nie jest, to ja idę. Cześć. - ostatni raz usłyszałam jego głos. 
Stałam tam przez moment zapominając gdzie i po co tak naprawdę idę. Ten chłopak... Dlaczego jestem taką niezdarą? Z pewnością wyglądałam przy nim jak burak. W niczym nie dorównuję Megan i Carrie. 







I jak wam się podoba 1 rozdział ? Będziemy starały się dodawać rozdziały jak najszybciej. Mamy nadzieję, że zostawicie po sobie komentarz, piszcie co wam się podoba, a co nie. To do następnego ! ;)


sobota, 15 lutego 2014

Prolog

26 czerwiec, Houston

On: Chcę cię w końcu zobaczyć.- zachichotałam widząc wyskakujące w rogu okienko Messengera.
- Co się tak szczerzysz?- zapytała Megan podnosząc się z łóżka.
- To kolejna zdobycz, nie pamiętasz jak nam o nim opowiadała?- wtrąciła druga dziewczyna siedząca przy regale z książkami.
Ja: Może zobaczymy się jutro?- zaproponowałam.
- Chcesz się z nim spotkać? Oszalałaś? A co jeśli to jakiś oszust?- Megan lekko trąciła mnie w brzuch.
- Daj spokój piszemy ze sobą już długo. Chyba nie myślisz, że to jakaś dłuższa znajomość.- zaśmiałam się.
On: Już nie mogę się doczekać. Proponuję kawiarnię Green Mountain, jest niedaleko mojego domu. Przyjadę po ciebie. Co ty na to?
- No pewnie! Blisko domu! Na pewno chce cię zaciągnąć do łóżka!- wycedziła przyjaciółka nadal bacznie obserwująca konwersację.
Siedząca dalej Carrie wstała i podeszła do nas.
- Wiesz jak wygląda?- oparła się o moje ramię.
- Nie wiem, to się nazywa randka w ciemno. On też mnie nie widział, ale myślę że będzie fajne. Oj dziewczyny wyluzujcie, to tylko zabawa!
Ja: W takim razie jutro 17, Greenwich Village 13.
- Całe twoje życie to jedna wielka zabawa.- prychnęła Megan.
- To źle? Lepiej godzinami zanudzać w domu? Naprawdę dam sobie radę, nie pierwszy i nie ostatni.- uśmiechnęłam się.
On: Do zobaczenia! xx
- Oh, dobra już nie gniewajcie się, jutro po spotkaniu od razu zadzwonię.- wstałam i wyłączyłam MSN.- Zostaniecie na noc?- zaproponowałam.
- Dlaczego nie? Masz popcorn, może obejrzymy jakiś film?- pisnęła podekscytowana Carrie.
- Chodźmy na dół.- pociągnęłam przyjaciółki ze sobą gasząc światło w pokoju.
Włączyłam telewizor i pobiegłam po dwa kolorowe koce. Lubiłam czasem tak spędzić z nimi wieczór. To jedyne dwie dziewczyny na moim poziomie. Inne mogłyby mi jedynie czyścić buty.
- Wybierzcie coś. - rzuciłam parę płyt na stolik.
- Może być Spring Breakers? - Megan zamachała mi pudełkiem przed oczami.
- Ten z Seleną i resztą? - spytała Carrie.
Nie słyszałam dalej co mówią, bo poszłam do kuchni po wino i grzebałam po szafkach w poszukiwaniu popcornu. Nalałam każdej lampkę i wzięłam butelkę ze sobą.
- Więc nie wiesz jak wygląda ten chłopak, z którym masz się jutro spotkać? - odezwała się Carrie.
- No nie, mówiłam już, że to randka w ciemno. - zaśmiałam się. - Musicie tego spróbować, poważnie! Gdybyście widziały ich miny...
- Ja dziękuję, Liam mi wystarczy. - Megan oblizała usta.
- To zostałaś mi ty, Carrie. Możemy iść zawsze razem na "polowanie". Pokażę ci co i jak. - poklepałam ją po udzie.
W kuchni rozległ się dźwięk gotowego popcornu. Wróciłam z wielką miską i dokończyłam moją historię.
- Ostatnio byłam na plaży, ale niestety sama, bo ciebie Megan - spojrzałam w stronę brunetki. - nie było, a ty Carrie nie odbierałaś telefonu, jak zwykle. Przyzwyczaiłam się już. - zainteresowałam się filmem, ale szybko wróciłam do gorącego tematu. - I jak mówiłam, opalałam się, to było chyba tydzień temu. Ktoś zasłonił mi słońce więc otworzyłam oczy, a przede mną tadaa! Ciemny brunet w bokserkach. Zapytał, czy nie potrzebuję pomocy. Zdziwiło mnie te pytanie, a on rozwinął, czy nie chciałabym, aby posmarował mi plecy. Zgodziłam się, bo już widziałam, że będę mieć tego dnia niezły ubaw. Usiadł obok mnie i rozsmarowywał krem po plecach, zjeżdżając coraz niżej, więc odwróciłam się do niego twarzą. Powiedziałam, żeby się nigdzie nie śpieszył. Patrzył na moje usta i już otworzył swoje wargi, zbliżając się do mnie. Chciał się ze mną przelizać, ale szybko się odsunęłam i ściągnęłam ręcznik, na którym siedział. - dziewczyny słuchały uważnie, ale wtedy wybuchły śmiechem. - To zbiło go z tropu, powiedziałam mu tylko, że dotykał mnie gorzej niż mój ojciec i odeszłam, poruszając biodrami najseksowniej jak umiałam. - wzięłam łyk wina.
- Jesteś okropna. - zaśmiała się Carrie. - Skąd wiesz, że nie było tam kogoś wartościowego, wśród tych wszystkich facetów?
- Carrie, przestań. Nie potrzebuję teraz żadnego. Zresztą wszyscy z którymi się bawiłam to bezmózgie dupki. - wybuchłam śmiechem, jednak zdążyłam wcześniej przełknąć wino. - Wiesz, myślałam tak dzisiaj o tobie. - uśmiechnęłam się szyderczo.
- I? - dziewczyna miała pytający wyraz twarzy.
- Jest już lato, koniec roku szkolnego. Do Houston na wakacje przyjeżdża mnóstwo nowych ludzi, facetów Carrie, facetów. Nie zależy ci na tym, żeby zacząć coś, z kimś, gdzieś? - dałam jej kuksańca w bok.
- Nie... Nie mam takiego charakteru jak ty. Na mnie też przyjdzie czas, nie martw się. Chcę tylko, żebyś jutro na siebie uważała i zadzwoniła po spotkaniu, opowiesz mi wszystko.
Nie lubiłam tego, kiedy się tak o mnie martwiła, czasem chciałabym, żeby się ze mną dłużej zabawiła. Mimo to była moją przyjaciółką.
- Ja wam chyba czegoś nie mówiłam! - Megan wyrwała mnie z moich zamyśleń podniesionym głosem. - Spałam z Liam'em.
Carrie miała oczy szeroko otwarte i z wrażenia otworzyła buzię. Ja zachichotałam.
- Dobry jest? - przygryzłam wargę.
- To był mój pierwszy raz, tak? Nie mam porównania. - była lekko zawstydzona.
- Dobrze, już dobrze. Jestem z ciebie dumna! Carrie, jeszcze ty zostałaś! - poklepałam ją po policzku.
Spędziłyśmy świetny wieczór, gadając o wszystkim. Właśnie to im zawdzięczałam. Przy nich mogłam być sobą i nie martwić się przeszłością...



***


Usłyszałam alarm budzika. Wstałam z radością, bo to koniec tej szkoły. Nie będę musiała się o nic martwić. Chyba. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się, ruszając do łazienki. Zostały mi dwa dni szkoły, w sumie to jeden, bo jurto mamy zakończenie roku. Dobrze, że miałam w co się ubrać, bo  nie było czasu na planowanie takich rzeczy. Dzisiaj jest dzień zabawy. Zachichotałam. Jeden z wielu. Śmieszyło mnie to, że mogę owinąć sobie każdego chłoptasia wokół palca. Zabawnie to wygląda, kiedy z nimi kończę, albo ich wystawiam. Ich miny są nie do przebicia. Rozczesałam blond włosy i przemyłam twarz. Nie wyglądam źle. Ciekawe po kim odziedziczyłam tą urodę. 
Kończąc toaletę poranną wybierałam ubrania z szafy. Wybrałam ciemną koszulę w kratę i szorty. Za oknem panował upał, a tu w Houston można się szybko schłodzić. Do oceanu mam  bardzo blisko. W sumie była to Zatoka Meksykańska. Klimat w Stanach Zjednoczonych jest nie do opisania. Wiedziałam, że powodzi mi się w życiu. Zjadłam pospiesznie śniadanie, dzisiaj jednak sama, mama wyszła do pracy bez słowa. Wypiłam herbatę i zabierając torbę z pokoju, ruszyłam do szkoły. Nie wiem, dlaczego jeszcze tam chodzę, skoro nie biorę nawet ze sobą książek. Ups! Jednak wiem czemu dalej tam jestem. Uwielbiam nabijać się z wszystkich chłoptasi, kiedy ślinią się na mój widok. Podobało mi się to, że zwracam na siebie  uwagę. Tylko, że dla mnie był to tylko śmiech i zabawa. Tylko i wyłącznie. Oni jednak mieli nadzieję na coś więcej. Śmieszne. Dziś  nie jechałam samochodem, wolałam się przejść z nadzieją, że spotkam jakąś kolejną "ofiarę" w mojej grze. Niestety nikogo ciekawego nie było. Spóźniłam się na lekcję geografii i kompletnie ignorując nauczyciela zajęłam swoje miejsce, nawet nie przepraszając za spóźnienie. Mogą mi naskoczyć. Usiadłam obok Lily, której wręcz nienawidziłam. Suka. Facet od gegry kazał mi z nią usiąść. W sumie to mu się nie dziwię, ciągle śmiałyśmy się gdy siedziałam z Carrie. Chyba będę trochę tęsknić za tą szkołą. 

Wieczór

Usiadłam na kanapie z kubkiem ciepłego kakao. Mamy jak zwykle nie było, musi ciężko pracować by nas utrzymać. Tata jest ciągle na wyjazdach, w dzisiejszych czasach ciężko o dobre pieniądze, a kto jak to ale ja w tej kwestii jestem dość wymagająca. Staram się nie nadużywać ich dobroci, ale sami mnie tak wychowali. Bardzo ich kocham i tak dużo im zawdzięczam. Gdyby nie oni siedziałabym teraz pewnie sama, zamknięta
w czterech ścianach. O nie, to nie czas na takie rozmyślanie. Potrząsnęłam głową i upiłam ostatni łyk, zostawiając pusty kubek na stole. Zerknęłam na zegarek, dochodziła 16 co oznacza, że mam jeszcze godzinę. Nie mogłam pozbyć się wspomnień tworzących chaos w mojej głowie, przełamałam się i ruszyłam na górę, by powspominać szperając trochę w starych zdjęciach. Rozłożyłam stare fotografie na podłodze, jedna obok drugiej. Usiadłam i zaczęłam przyglądać się każdej po kolei. Grace niemowlę, Grace przedszkolak, Grace z gimnazjum. Oh, to wszystko wydaje się jakby było wczoraj. Lubię tak sobie czasem usiąść sama i rozmyślać. Mogę być sobą, nie muszę udawać kogoś kim nie jestem. Wspaniałe uczucie.
Podeszłam do wieży opuszczając na ziemię zdjęcie z moimi rodzicami. Prawdziwymi rodzicami. Wybrałam numer 47, chwilę później pokój wypełniły przyjemne dźwięki Eyes on Fire. Jednej z moich ulubionych piosenek. Usiadłam z powrotem na podłodze śpiewając pod nosem. Wzięłam do ręki grupowe zdjęcie, stałam po środku, malutka w białej sukience i długich kucykach upiętych wysoko na głowie, byłam otoczona gromadką dzieci, w moim wieku i starszych. Oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy przytulając fotografię. Nieoczekiwanie po moim policzku spłynęła łza. Nie mogę sobie na to pozwolić, nie dzisiaj. Niedługo mam randkę " w ciemno" jakby nazwały to moje przyjaciółki. Zebrałam wszystkie bolesne wspomnienia zwane w tym wypadku zdjęciami i schowałam je głęboko na dnie szuflady, gdzie nikt poza mną nie mógł ich znaleźć.
Podeszłam do biurka, gdzie stała wieża i zmieniłam piosenkę na coś bardziej żywego. Zaśmiałam się gdy losowo wybraną piosenką okazało się Up in the air- 30 Seconds To Mars. Na samą myśl o przystojnym wokaliście który z pewnością nie oparłby mi się, na mojej twarzy sam gościł uśmiech. Weszłam do łazienki by poprawić makijaż. Spojrzałam w lustro, dumna z siebie w myślach zadałam sobie pytanie, na które bardzo dobrze znałam odpowiedź.- A kto by ci się oparł. Chyba jeszcze nikt taki się nie urodził, kto nie uległ by urokowi Grace Welby. Otworzyłam szafkę pod umywalką i wyjęłam z niej puder. Nabrałam trochę na pędzelek rozprowadzając go sobie po twarzy. Rzęsy delikatnie potraktowałam tuszem,a na policzkach zostawiłam odrobinę różu.
Wyjęłam telefon z kieszeni by zobaczyć która godzina. 17:10, czyżby mój tajemniczy wielbiciel się spóźniał? Wyjrzałam przez okno, ani śladu po żadnym samochodzie, może nie usłyszałam dzwonka? Nie, to niemożliwe. Zbiegłam na dół i usiadłam na stołku barowym w kuchni. Mam nadzieję, że choć trochę dorównuje mi wyglądem i nie będę musiała pokazywać się w mieście z jakimś frajerem.
Podskoczyłam gdy z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi? Dlaczego nie dzwoni? Ahh, nieistotne. Przeczesałam włosy rękami, zerknęłam ostatni raz w swoje odbicie w lustrze. Przekręciłam klucz i uchyliłam drzwi.
- Cześć, jestem Harry.- brunet z burzą loków na głowie i pełnymi zielonymi oczami uścisnął moją dłoń.
- Cz..cześć. Miło mi. Grace.- zająknęłam się i oparłam o framugę drzwi, bo zrobiło mi się słabo.


_____________________________________________________________

I jak pierwsze wrażenia? Początki zawsze są trudne.  Prolog pozostawił u was niedosyt? Mamy nadzieję, że tak. Jak myślicie, Grace będzie zachowywać się w stosunku do Harry'ego tak, jak do innych facetów, czy po jej reakcji coś się zmieni? Jeśli chcecie być informowani o kolejnych rozdziałach, zostawcie swoje twittery w komentarzach. W zakładce "Bohaterowie" możecie ich sobie porównać do tych, których sobie wyobrażacie. :) x